loader image

Podlacha: Sarmatyzm – marzenia czy wielkość?

Czym sarmatyzm jest, ze swoimi blaskami i cieniami, a może bardziej należy zadać pytanie czym sarmatyzm być powinien? Wedle powszechnej narracji sarmatyzm był jedną z przyczyn upadku państwa polskiego. Na złe cechy sarmatyzmu miały się składać: zbytnie skupianie się na genealogii, budowanie mitów, a jednocześnie „uśpienie” w sprawach wagi państwowej, pozostawienie realnego działania czynnikom zewnętrznym (może bardziej wynikające z naiwności, krótkowzroczności, niż ze świadomej decyzji).

Oddzielenie idei sarmackiej od codziennego wysiłku na rzecz budowy silnego państwa (silnego siłą swoich obywateli, a więc życia gospodarczego, rodzinnego, politycznego) może również dziś czynić nas niezdolnymi do podnoszenia naszego narodu na miarę naszych aspiracji i potrzeb. A przecież głównym zadaniem sarmatyzmu powinno być budowanie w nas dzielności, duchowa adopcja do wielkości, uzdalnianie do cierpliwej odbudowy ośrodka siły.

Dlaczego w ogóle potrzebujemy siły? Potęga, mocarstwowość, imperializm, to są słowa, które w polskim społeczeństwie kojarzą się źle. Wolimy być ofiarami narodów i historii. Wolimy zrzucać odpowiedzialność za naszą dolę na innych, nawet w sytuacji w której podniesienie narodu polskiego na wyższą pozycję międzynarodową wydaje się najłatwiejsze co najmniej od czasu rozbiorów. Łatwo być mentalną ofiarą, łatwo zrzucić odpowiedzialność za swoje życie na innych. Dlatego tak popularną ideologią w wieku XIX staje się u nas mesjanizm, który cierpienia Narodu zrzuca na karb wyroków Boskich. Niewątpliwą wadą Polaków jest zewnątrzsterowność – przekonanie, że nasza przeszłość zależała i przyszłość będzie zależała od różnych czynników zewnętrznych, od łaski i niełaski innych narodów, a najmniej od nas samych.

Mesjanizm, a misjonizm

Sarmatyzm jest atrakcyjny dla nas jako punkt wyjścia, jako zrozumienie, że jesteśmy powołani do wielkości. Oferuje on w miejsce mesjanizmu, misjonizm1. Stawia przed nami konkretną wizję, nadaje cel istnieniu naszego Narodu. W misjonizmie stajemy się podmiotem kształtującym otaczającą nas rzeczywistość. To od nas zależy przyszłość nas i regionu.

Misją sarmatyzmu winna być najpierw obrona, a następnie rozszerzanie cywilizacji łacińskiej. Dzięki pełnieniu tej misji nazwani zostaliśmy Przedmurzem Chrześcijaństwa i z dumą to miano nosiliśmy. Nawet jeszcze w Bitwie Warszawskiej 1920 roku, chętnie nawiązywaliśmy do tradycji obrońców chrześcijaństwa i cywilizacji zachodniej. Sarmaci nawiązywali do starożytnego Rzymu i do cywilizacji łacińskiej, na każdym kroku. Cywilizacja łacińska to grecka filozofia, rzymskie prawo i moralność chrześcijańska. Zestawienie najbardziej odpowiadające tomistycznej koncepcji życia politycznego, tj. dążeniu do najpełniejszego umożliwienia ludziom kontemplowania prawdy.

Sarmatyzm może być zatem dla nas wezwaniem nie do bierności, nie do mitomanii ale właśnie do działania, do aktywnego budowania cywilizacji łacińskiej. Nie może być jednak mowy o skutecznej jej obronie, a tym bardziej rozszerzaniu, gdy jesteśmy państwem słabym, nie tylko mającym problemy z emitowaniem siły na zewnątrz ale również borykającym się z problemem zapewnienia odpowiedniej ochrony Polakom we własnym kraju.

Sarmackie zainteresowanie rodziną i gospodarką rolną jest niedocenianą cnotą, błędnie interpretowaną jako ksenofobia i wstecznictwo. Musimy tę cnotę odkryć na nowo. W polskim społeczeństwie, ale niestety również wśród polskich elit politycznych popularne jest przekonanie, że siła państwa, podmiotowość, sprawczość są wypadkową słów, deklaracji, sojuszy, pobożnych życzeń. Nic bardziej mylnego.

Siła państwa nie bierze się z pustych deklaracji i marzycielstwa ale z realnych aktywów. Nasze elity bardzo dużo uwagi i czasu poświęcają zabieganiu o względy elit obcych państw, przy okazji zaniedbując coś o wiele istotniejszego. Nie musielibyśmy zabiegać o obce względy gdybyśmy byli wewnętrznie silni. To inni „biliby się” o względy nasze.

Daleko ważniejsze od nawet najwznioślejszych deklaracji na arenie międzynarodowej jest rozwijanie własnych czynników potęgotwórczych, takich jak: demografia, gospodarka, armia, infrastruktura, kultura, administracja. Są to obszary, na które możemy mieć wpływ. Musimy tylko chcieć i aż chcieć.

Tab. 1-2. Czynniki potęgotwórcze: ludność (mln) i PKB wg parytetu siły nabywczej (w mln dolarów międzynarodowych) na przykładzie Iranu, Korei Płd., Polski i Turcji. Opracowanie własne na podstawie danych www.populationof.net i MFW.

Nie jesteśmy wyspą. Jak zauważył Aleksander Bocheński w „Dziejach głupoty w Polsce”, państwo jest słabe siłą swoich sąsiadów i odwrotnie, jest silne ich słabością. Przewaga jest istotna w szczególności w odniesieniu do tych, którzy konkurują z nami o przestrzeń, dlatego musimy ją odnosić do regionu, w którym się znajdujemy. Dr Jacek Bartosiak w książce „Przyszłość jest prologiem” postuluje opracowanie strategii budowy państwa silniejszego od jednego z naszych dwóch dużych sąsiadów: Niemiec lub Rosji. Najbardziej podstawowymi czynnikami potęgotwórczymi są demografia i gospodarka. Siła państwa i wszystkie jej części składowe (obronność, infrastruktura, administracja, kultura) nabierają realności dopiero w sprzęgnięciu z tymi dwoma. Po krótkiej analizie zauważymy, że Niemcy będzie nam łatwiej dogonić demograficznie (choć w aktualnej sytuacji demograficznej wydaje się to nieosiągalne), natomiast Rosję łatwiej dogonimy gospodarczo. Sarmackie zwrócenie się ku rodzinie i gospodarce może nam pomóc w tym wyścigu.

Rodzina

Zaścianek, gniazdo rodowe, wielopokoleniowa i liczna rodzina to naturalny punkt odniesienia w życiu Sarmaty. „Jak strzały w ręku wojownika, tak synowie za młodu zrodzeni. Szczęśliwy mąż, który napełnił nimi swój kołczan. Nie zawstydzi się, gdy będzie rozprawiał z nieprzyjaciółmi w bramie”2 mówi Pismo Święte, najważniejsza księga Sarmatów. Jeśli rodzina ma być centrum sarmackiego życia, to z pewnością współczesny model rodziny nuklearnej 2+1 (i pół) jest tej postawy przeciwieństwem. Zwrócenie się ku pozytywnym cechom sarmatyzmu powinno nas skłonić do odbudowy relacji w rodzinie pokoleniowej, oraz do rehabilitacji wierności małżeńskiej i rodzinny wielodzietnej, jako uosobienia postawy sarmackiej, prorodzinnej, patriotycznej.

“Można wskazać w historii przykłady krajów ludnych, które nie były przez długi czas ośrodkiem siły czy bogactwa, natomiast nie można wskazać kraju czy narodu z nieliczną ludnością, który by w długim okresie mógł pełnić rolę ośrodka siły polityczno-militarnej. Czynnik demograficzny nie jest więc na pewno wystarczający, żeby kształtować historię, ale jest w tym procesie czynnikiem absolutnie niezbędnym.”3 – pisał swego czasu jeden z najwybitniejszych polskich ekonomistów drugiej połowy XX wieku, prof. Stefan Kurowski. Aspekt demograficzny jest dziś bardzo niedoceniany w kontekście politycznym. Wielkość populacji narodu jest ważna z wielu powodów: nie tylko zapewnia płynność finansową systemu ubezpieczeń społecznych, nie tylko zapewnia rekruta i zwiększa rynek (dając tym samym większe możliwości rozwoju gospodarczego) ale również ma ogromną rolę w sferze kulturowej.

Tab. 3. Demografia wybranych państw w dziejach. Opracowanie własne na podstawie: S. Kurowski, Ludność w historii i polityce oraz www.populationof.net.

Niestety, aktualna sytuacja Polski pod względem demograficznym jest dramatyczna. Naturalna zastępowalność pokoleń wydaje się dziś być poza naszym zasięgiem, a o szybkim rozwoju ludnościowym możemy sobie tylko pomarzyć. Nasza populacja jest ponad dwukrotnie mniejsza od populacji Niemiec, a ponad trzy i półkrotnie mniejsza od populacji Rosji. Z drugiej jednak strony „walka” w tym obszarze wydaje się łatwa jak nigdy przedtem. Niska dzietność krajów Zachodu, w tym Polski jest spowodowana zmianami kulturowymi i mentalnością antykoncepcyjną. Wszystkie państwa regionu mają z tym problem. Nie ma jednak obiektywnych przeszkód uniemożliwiających ów rozwój jak to było w wiekach ubiegłych (wysoka śmiertelność u dzieci). Jeśli my jako pierwsi przełamiemy demograficzny impas, jeśli wytworzymy kulturę wielodzietną i uda nam się osiągnąć współczynnik dzietności na poziomie 2,5-3, będziemy mogli stworzyć w tym obszarze dużą przewagę. Aby to osiągnąć nie możemy być minimalistami. Nie możemy zakładać, że promowanie modelu rodziny 2+3 i kosmetyczne zmiany ustrojowo-podatkowe spowodują wyraźne zwiększenie dzietności Polaków. Zbyt wiele jest w tym obszarze do zrobienia.

Rodzinny sarmatyzm może nam pomóc w przezwyciężeniu demograficznego kryzysu, może być naszą kulturową kontrofensywą. W powszechnym przekonaniu kryzys demograficzny jest powodowany brakiem zamożności Polaków. Wszelkie analizy porównawcze przeczą tej tezie. Najwięcej urodzeń notowaliśmy tuż po drugiej wojnie światowej, gdy panowała bieda. Największe przyrosty ludności notują współcześnie państwa afrykańskie, należące do trzeciego świata. Jak pisze Prof. Kurowski „w miarę rozwoju sił wytwórczych i wzrostu dochodu, a zatem i funduszu populacyjnego, następuje również rozwój kulturowych wzorców konsumpcji i wynikających stąd potrzeb. Swoista dynamika tego procesu polega jednak na tym, że wzrost potrzeb następuje szybciej niż wzrost sił wytwórczych. Wynika to zarówno z tak zwanego efektu demonstracji, upowszechniającego wzory kulturowe wyższej konsumpcji, jak i ze wzrostu tak zwanych kosztów możliwości – możliwości utraconych z powodu posiadania potomstwa. (…) Powoduje to, że dotychczasową stopę reprodukcji ludności (…) odczuwa się jako obciążenie i dąży do jego zmniejszenia. Wysiłkom tym wychodzi naprzeciw (…) postęp w zakresie wiedzy i upowszechnienia się środków antykoncepcyjnych i antynatalistycznych”4. Aby wyjść z demograficznego impasu, musimy podważyć zachodni model kulturowy, który do tej pory bezkrytycznie kopiowaliśmy. Wielodzietność musi być dziś w modzie; musimy zmienić model edukacji, na taki, który będzie zachęcał do szybszego podejmowania odpowiedzialnych decyzji w życiu młodego człowieka; kariera zawodowa nie może być synonimem spełnienia. Bo też nie jest. Człowiek jest istotą społeczną, a przede wszystkim rodzinną. To rodzinie powinny być podporządkowane (w nowym modelu kulturowym) inne aktywności jednostek. Rodzina w sferze deklaracji cały czas pozostaje na podium najważniejszych wartości Polaków. Być może jest to ostatni moment na kulturową kontrrewolucję na rzecz przywrócenia rodzinie właściwego jej miejsca w życiu jednostek i społeczeństwa.

Gospodarka

Sarmata, zwrócony ku ziemi (przodków), a więc ku gospodarce rolnej ale i nie tylko, jest niewątpliwie gospodarzem, przedsiębiorcą. Naród polski jest z pewnością narodem przedsiębiorczym ale czy rzeczywiście jesteśmy gospodarzami na własnej ziemi? Nie chodzi tu o to aby każdy z nas dziś zajmował się rolnictwem. Chodzi o to abyśmy zrozumieli, że siła rodziny, siła Narodu pochodzi z pracy i z pomnażania majątku. Gospodarka, podobnie jak demografia, są w naszym państwie lekceważone. Zupełnie niesłusznie.

„Wzrost gospodarczy danego kraju jest jednocześnie wzrostem jego siły politycznej”5. Gospodarka jest dziś niewątpliwie instrumentem prowadzenia wojen. Nie możemy być na to ślepi. Nasza Ojczyzna ciągle poddawana jest zewnętrznej presji gospodarczej, jako słabszy (w porównaniu do Zachodu) ośrodek. Mówimy nawet o neokolonializmie gospodarczym, co wg prof. Witolda Kieżuna przejawia się również w sposobie zarządzania państwem6. Sławetne słowa Premiera Mateusza Morawieckiego „jesteśmy tak jakby posiadani” nie są fikcją, to rzeczywistość. W latach 2004-2019, wypłynęło z Polski (głównie na Zachód) netto ok. 640 mld złotych. Wypływ kapitału w postaci dywidend jest coraz większy i w 2019 roku osiągnął kwotę 88 mld (na szczęście w tym okresie poprawił się nasz bilans handlowy, co trochę tę sytuację ratuje). Jesteśmy też w czołówce państw, jeśli chodzi o nielegalny wypływ kapitału. Spokojnie możemy założyć, że rocznie transferowane jest z Polski ponad 100 mld PLN, ok. 5% polskiego PKB. Gdyby te pieniądze były lokowane w kraju, nasza gospodarka mogłaby rozwijać się znacznie szybciej. Polak średnio zarabia 3-4 razy mniej niż Niemiec czy Francuz. To nieprawda, że wydajność naszej gospodarki jest niższa. Wskaźniki produkcji mamy bardzo wysokie. Przyczyna „ubóstwa” Polaków jest inna: to zbyt mało aktywów i zbyt mało własności w polskich, prywatnych rękach.

Tab. 4. Bilans płatniczy polski. Opracowanie własne na podstawie danych NBP.

Skala problemu jest tak ogromna, że musimy się z nim zmierzyć. Dotychczasowy model rozwoju jest nie do obrony. 30 lat korporacyjnego kapitalizmu na warunkach „ambasadorów” obcych państw nie spowodował akumulacji pierwotnej kapitału. Naiwnością jest przekonanie, że powtarzanie tych samych błędów przyniesie kiedyś pożądany skutek. Wielokrotnie w debacie publicznej padał postulat budowy klasy średniej7. Niestety, mimo upływu kolejnych kadencji sejmu nie wydarza się nic spektakularnego, co zapowiadałoby jej szeroką rozbudowę. Roman Kluska widzi w polityce finansowej państw związanej z kryzysem wywoływanym przez kolejne „lockdowny” proces dalszego pozbawiania społeczeństwa oszczędności i możliwości samodzielnego zarabiania pieniędzy.

„To walka nie tylko na płaszczyźnie ekonomicznej – mówi Kluska w wywiadzie udzielonym PCh24.plTo walka o wydarcie nam naszej tożsamości, kultury, naszych tradycji. Chodzi im o tak zwanego nowego radzieckiego człowieka. Jako katolik patrzę na to dużo szerzej, nie tylko na płaszczyznę ekonomiczną. Widać konfrontację dobra ze złem w czasach, w których przybiera ona coraz ostrzejsze formy.”8

W tak trudnej sytuacji z pomocą przychodzi nam zdrowe, sarmackie zwrócenie się ku własnemu Narodowi, ostrożnie podchodzące do korporacyjnego kapitalizmu i dobrodziejstw inwestycji zagranicznych, zatrutych owoców Zachodu. Państwo polskie, zgodnie z XIX-wieczną taktyką Niemiec, Francji czy USA9, do czasu dogonienia gospodarczego Zachodu powinno jednocześnie maksymalnie ograniczyć penetrację kapitału z zewnątrz, wprowadzając skuteczne metody walki z agresywnym transferem kapitału i uwalniać nasz wewnętrzny żywioł gospodarczy. Aby nie wchodzić zbyt szczegółowo w ten temat, przywołam jeden z najważniejszych postulatów Romana Kluski. Prawodawstwo gospodarcze powinno dzielić się na dwa odrębne porządki prawne: duże firmy (w większości należące do zagranicznego kapitału) i sektor MŚP. Te drugie powinny być zwolnione z większości danin, wymogów i obowiązków sprawozdawczych po to aby szanse konkurowania z dużymi były bardziej wyrównane. To umożliwiłoby o wiele szybszy rozwój gospodarczy w oparciu o drobnych polskich przedsiębiorców, którzy kiedyś dzięki temu staną się średnimi, a następnie dużymi.

Nie bez znaczenia jest edukacja ekonomiczna społeczeństwa. Muszę tu zastrzec, że chodzi o prawdziwą ekonomię, ekonomię jako narzędzie polityczne, a nie ekonomię fasadową, która rządzi na dzisiejszych uczelniach ekonomicznych. Ta druga analizuje poszczególne obszary ekonomii ale nie ma w niej syntezy, nie wyjaśnia ona procesów międzynarodowych i globalnych. Powinniśmy rozumieć na czym polega skalowanie biznesu i przewagi z tym związane. Musimy przestać myśleć w kategoriach małego państewka położonego nad Wisłą i rozumieć przestrzeń sworzniową Eurazji. Położenie na terenie przejściowym nie musi być klątwą, może być szansą do prężnego rozwoju. Nauczeni doświadczeniem częściowego skolonizowania naszej gospodarki przez lepiej rozwiniętą gospodarkę niemiecką, powinniśmy analogiczne działania podejmować w odniesieniu do naszych wschodnich i południowych sąsiadów, Rosji nie wyłączając. Przez stopniowy rozwój naszego prywatnego kapitału, operującego na wielkich przestrzeniach Eurazji, zdobędziemy zdolność do stopniowego ograniczania niezdrowej zależności od Zachodu, a w szczególności Niemiec. Powinniśmy też lepiej rozwinąć infrastrukturę i wykorzystać to co dała nam natura, czyli np. rzeki. Bez sprawnej infrastruktury w kraju i gospodarczej ruchliwości w całym regionie nie spowodujemy wyraźnego zwiększenia przepływów towarowych i kapitałowych przez nasze państwo. W XVI wieku to Wisła była rzeką o największym ruchu towarowym w Europie. Dziś transport rzeczny, który jest transportem najtańszym, w Polsce jest kompletnie zaniedbany. Rzeki na długich odcinkach są właściwie niespławne. Dawne porty rzeczne deweloperzy zabudowują mieszkaniówką. Transport śródlądowy stanowi u nas zaledwie 0,6% transportu towarowego, w bogatych Niemczech 16%10.

Sarmatyzm jutra to optymizm

Musimy mieć świadomość, że przyszłość naszego kraju zależy od nas, od naszych indywidualnych i zbiorowych wyborów. Należy odrzucić zewnątrzsterowność i mesjanizm. Jest to perspektywa optymistyczna, ponieważ według tej filozofii nie jesteśmy skazani na bycie ofiarą, możemy być znowu wielcy. Sarmatyzm jutra to sarmatyzm misji, wizji i pracy. Sarmatyzm przyszłości to wielodzietne rodziny, w których kwitnie życie kulturalne i intelektualne. Sarmatyzm jutra to ożywione życie gospodarcze na wielkich przestrzeniach Eurazji. Te dwie części składowe to dwa kamienie węgielne, na których mocno opierać się będzie siła naszego państwa.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 1(3)/2021.

[Grafika: Żółkiewski z husarią; Autor: Wojciech Kossak]

_______________________________

1 Terminu tego użył po raz pierwszy prawdopodobnie Andrzej Walicki w 2006 roku w książce „Mesjanizm Mickiewicza na tle porównawczym”.

2 Biblia Tysiąclecia, Ps 127,4-5

3 S. Kurowski, Ludność w historii i polityce, Warszawa 1980, s. 81

4 S. Kurowski, Ludność w historii i polityce, Warszawa 1980, s. 104-105

5 S. Kurowski, Historyczny proces wzrostu gospodarczego, Warszawa 1963, s. 16

6 „Procedura aktywności to dokładny model afrykański: wielka inwestycja: przebudowa pałacu namiestnikowskiego na luksusowy pałac prezydenta za cenę rocznego budżetu na kulturę, budowa równie luksusowego hotelu sejmowego, zakup najdroższych służbowych samochodów, niezwykły, nawet w skali afrykańskiej, rozwój administracji publicznej i niezwykły rozwój korupcji typu politycznego, prywatyzacja z wysoką „prowizją”. – W. Kieżun, Drogi i bezdroża polskich przemian, Warszawa 2012, s. 10

7 Klasa średnia – zgodnie z klasyczną definicją grupa ludzi niezależnych finansowo, a nie jak widziałby to Wiceminister Finansów Piotr Patkowski – grupa ludzi zarabiających średnią krajową.

8 https://www.pch24.pl/roman-kluska-o-wielkim-resecie–nadchodzi-system-straszniejszy-od-dawnego-socjalizmu,81581,i.html

9 „Koncepcja wolnego rynku świetnie brzmi w teorii, lecz aby ją uczynić sprawiedliwą w praktyce, Francja musi odroczyć jej wprowadzenie na okres kilkudziesięciu lat. Do momentu, w którym dorówna ona Wielkiej Brytanii w zasobach kapitału, produkcji przemysłowej i kilku innych dziedzinach, w których teraz znacznie ustępuje Wielkiej Brytanii.” – Victor de Broglie, francuski ambasador w Londynie, 1833 r

„Wolny rynek przynosi korzyści jedynie państwom na danym etapie silniejszym gospodarczo, uzależniając od siebie państwa słabsze. (…) Niemcy znajdują się obecnie na niższym szczeblu rozwoju niż Anglia czy Francja i dlatego nie mogą już teraz zgodzić się na otwarcie rynku.” – Friedrich List, The National System of Political Economy, Philadelphia, 1856 r – cytaty za raportem Fundacji Pomyśl o Przyszłości pt. „Dlaczego w bogatych krajach Europy Zachodniej zarabia się 4 razy więcej niż u nas?”

10 Dane z 2016 roku za www.rynekinfrastruktury.pl