loader image

Włast-Matuszak: Kto jest elitą RP w czasach Dobrej Zmiany?

W początkach Dobrej Zmiany – (wiosna 2016 r.) udało mi się ogłosić na łamach konserwatywnego kwartalnika obszerny i „trudny w odbiorze” tekst pt. „Czekając na trzecią kontrreformację”, na nowe elity RP. Był to głos wołającego na puszczy. Dodatkowo i niestety z biegiem lat Dobra Zmiana traciła swoją pierwotną moc. Erozja jest widoczna na co dzień. Cześć prawicowych wyborców odstąpiła od niej uznając, iż Prawo i Sprawiedliwość nie wywiązało się z obietnic wyborczych, cześć osiadła „na laurach” i konsumuje swoje małe zwycięstwa. Pełną świadomość tej sytuacji politycznej ma Prawo i Sprawiedliwość oraz rząd, dlatego na nadchodzącym Kongresie Prawa i Sprawiedliwości ma być ogłoszony nowy etap reform – Nowy Polski Ład.

W tekście pt. „Czekając na trzecią kontrreformację” subiektywnie uznałem za początek I-wszej Reformacji rok 1517 r., II-ga Reformacja to 1883 r. – wybuch Modernizmu, a III-cia „Reformacja” to 15-18 sierpnia 1969 r. – farma Woodstock.

Natomiast za I Kontrreformację uznałem Sobór Trydencki 1545-1563, II-ga – 30 stycznia 1933 r. – przejęcie władzy przez NSDAP, a początki zwiastujące nadchodzenie III-ej Kontrreformacji to pierwsze Marsze Niepodległości Ruchu Narodowego w Polsce, zwycięstwa prawicy na Węgrzech, w Polsce, Austrii, Turcji, Grecji i w USA –(jesień 2016 r. – Donald Trump!), tudzież dostrzegalne zaistnienie prawicy we Francji i Szwecji. (Jesień 2020 to czasowy regres – przegrana Trumpa i polityczne zwycięstwo obozu Kamali Harris).

Jeszcze ciepły numer kwartalnika zabrałem ze sobą na Kongres „Polska Wielki Projekt” (2016 r.), a pierwszą osobą, która spotkałem, i której się pochwaliłem tekstem, był prof. Andrzej Zybertowicz. Od przeglądającego tekst Profesora usłyszałem największy (niezamierzony) komplement w życiu: „Ho, ho…. O! ho hooo …. Ale to nie pan powinien napisać ten tekst.”

Oczywiście, że nie ja powinienem stawiać tego typu i tej miary diagnozy polityczne. Autorem powinien być prof. Andrzej Nowak, prof. Ryszard Legutko, prof. Zdzisław Krasnodębski, prof. Wojciech Roszkowski. Świetnie przedstawiłby powyższą tezę minister – ambasador Marek Magierowski, a temat bezdyskusyjnie podsumowałby zapewne prof. i wicepremier Piotr Gliński (ale jak do tej pory tak taka dysertacja nie powstała.)

I nie ja też powinienem definiować pojęcie elity Polski pierwszych lat dekady Dobrej Zmiany, ale skoro czas mija i luminarze (zapewne z braku czasu) nie oświecają nas, czynię to na cierpliwych łamach „Myśli Suwerennej”.

Pojęcie „elita” jest określeniem nieostrym i umownym – są elity: gangsterów, przemytników, sutenerów z Kosowa, kolekcjonerów puszek po piwie, czy prostytutek w mieście Brukseli podobnie nieścisłe jest określenie „elit” PRL. Były to w latach 1944-1989 „łże elity”, lub pisząc „naukowo” pseudo elity uzurpujące sobie prawo do miejsca po siłą usuniętych uprawnionych elitach II RP. Na przestrzeni 50 lat „łże elity” reprodukowały się konsumując przywileje władzy. Ich dzieci i wnuki realizując hasło „każdemu według potrzeb” wykształciły się (m.in. na zagranicznych, dewizowych stypendiach!) i zajęły w nomenklaturze PZPR/UD/PO dobre startowe pozycje, w tzw. „wymiarze sprawiedliwości”, resortach siłowych, socjalistycznej dyplomacji, handlu zagranicznym, kulturze i oczywiście w mediach, będących tubą propagandową pseudo robotniczej Partii, a dzisiaj tzw. Platformy Obywatelskiej. Komunistyczni rewizjoniści z lat 1964-1968 przegnani z „dworu” Władysława Gomułki, przeszli do opozycji (by w praktyce ją stworzyć i stanąć na jej czele), a dzisiaj ich niedobitki (biologia), i ich dzieci i wnuki pełnią rolę „elit” wykształceńców w „salonie” Agora/PO/Nowoczesna/Wiosna/Hołowszczyzna & Co – w kręgach przywódczych „totalnej” opozycji. Cień groźby, że mogliby zostać ponownie odsunięci od władzy i profitów ekonomicznych, na margines sprzed 1939r. i po roku 1956, na chwilę, częściowo po 1968r., czy po 2005 r., wywołuje w tej „elicie” nieskrywaną, morderczą agresję i furię. „Brunatne zło podpełza pod nasze drzwi” twierdzi publicysta bardzo dużego formatu z „Dużego Formatu” (inni tam nie pisują), a syn b. wiceministra budownictwa z marca 1968 twierdzi w TVN, iż, „brunatne pisowskie gówno rozlewa się po Polsce”. No cóż – czuję, że czas najwyższy, ostatnia chwila by nadeszła III Kontrreformacja. Ale wróćmy do meritum.

Próbując zdefiniować, ustalić: kto jest elitą III RP doby Dobrej Zmiany, skłaniałbym bym się ku twierdzeniu, iż stare tzw. elity PRL/Agory odchodzą mocno przy tym protestując, (przykładowy ostaniec tej „elity w propagandzie” to Daniel Passent) dalej: Seweryn Blumsztajn, Stefan Bratkowski, Marek Beylin „i inni”. Podobnie w polityce – patrz cykl „Resortowe dzieci”. Natomiast nowe elity patriotyczno-konserwatywne szeroko rozumianej prawicy, jeszcze nie okrzepły, jeszcze nie zajęły na stałe decyzyjnych i kluczowych stanowisk w państwie. Co z tego, że młodzi konserwatyści z ruchów narodowych czy Prawa i Sprawiedliwości mają odpowiednie predyspozycje intelektualne, zdobyte wykształcenie i wolę politycznego działania, skoro jeszcze nie zapewnili sobie w społeczeństwie silnej pozycji ekonomicznej, która warunkuje możliwości decyzyjne, sprawną reprodukcję, jak i stworzenie zaplecza politycznego.

Młode, czy też nowe elity prawicy jeszcze nie zajęły kluczowego dla państwa i społeczeństwa miejsca. Mamy więc odchodzącą z wielkimi oporami „elitę” PRL/Agory i z trudem szturmującą, należne jej miejsce, elitę obozu wolnościowego i konserwatywnego.

W 2012r. w nr 10 „Rzeczy Wspólnych” próbowałem określić mechanizm dezercji, podmiany i reprodukcji elit nawiązując do ważnej, a przemilczanej książki dr Aleksandry Porady pt. „Dezercja ideologiczna elit w sytuacjach prerewolucyjnych” Wydanej w Krakowie (Avalon) w 2010 roku.

Już na wstępie omawiania problemu dezercji elit, ich traumatycznej, siłowej podmiany, ich reprodukcji w podmienionej już formie, pragnę przypomnieć konstatację Crane’a Brintona z jego świetnej „Anatomii rewolucji” (1957) : „Dezercja intelektualistów na masową skalę wskazuje na szeroko rozpowszechnione niezadowolenie z funkcjonowania systemu.” Byliśmy świadkami tego zjawiska, tej socjologicznej i politycznej prawidłowości już dwa razy w historii powojennej Polski. Pierwszy raz, gdy w 1989, łże elity PRL, masowo odwróciły się od Matki Żywicielki – PZPRu, od „przewodniej siły narodu” i głosowały przeciw niej. Bo wszystko było lepsze od marazmu wegetacji w niewydolnym systemie nakazowo-rozdzielczym. „W tym kraju, nie da się żyć” – psioczyli latami przedstawiciele podmienionej łże elity, masowo wypychając, lokując swoje dzieci i wnuki (a często i siebie) na Zachodzie. Drugi raz „elity” wykształceńców odwróciły się od rządu PO/PSL w jesienią 2015r. Osobiście pamiętam, jak całe stada „przetrwalników”, merkantylnych oportunistów itd., nagle zaczęły przychodzić w 2014/15r. na zebrania kół Prawa i Sprawiedliwości, odnawiać znajomości na prawicy i wspominać swoją Solidarnościową i prawicową przeszłość. Wynik wyborów prezydenckich i parlamentarnych jasno to określił. Stare „elity” zostały odsunięte od władzy, ale niestety nie rozproszone i nie pozbawione sił politycznych i ekonomicznych.

Narastający powszechny krytycyzm wobec władz (w wypadku roku 2015 – rządów Tuska/Kopacz) wskazuje również na ważne powody wywołujące niezadowolenie elit, jak i na słabość władzy nie potrafiącej ani tych elit przekonać do siebie, (zatrzymać przy sobie) ani też przekupić, czy spacyfikować.

Klasyk Gustaw Le Bon znany nam z „Psychologii tłumu” (1913r.!), w swojej „Psychologii rewolucji” skonstatował, iż: „Kiedy tylko niezadowolenie staje się powszechne, tworzy się partia, która często staje się wystarczająco silna aby walczyć z rządem.” (To właśnie PiS i jego droga do sukcesu wyborczego od 2012r.!) Tak też było (w rozumieniu epoki) we Francji roku 1789, carskiej Rosji, czy imperialnej otomańskiej Turcji. Tak było w Rzeczpospolitej doby rozbiorów, PRL, czy III RP przed 2015r.

Znaczący przedstawiciele elit sami zaczynali podcinać „swoją gałąź” – historycznie Francja, Rosja, Turcja. W PRLu czyniła to przecież elita partii rządzącej – fanatycy komunizmu – prof. Bauman, Baczko, Kołakowski, kpt. Henryk Holland, II sekretarz POP PZPR Uniwersytetu Warszawskiego dr Bronisław Geremek (w PZPR 1950-68) i setka innych. Dezercję ideologiczną elit powodowała przede wszystkim utrata prestiżu przez panującego, lub sprawujących władzę, (kto w Kraju jak i na świecie, nawet w UE traktował poważnie premier Ewę Kopacz?) jak i osłabienie pozycji państwa na arenie międzynarodowej.

Mierna inteligencja i bezwolność cara Mikołaja II i jego żony niemieckiej „kury domowej” – Alicji Heskiej, ich izolowanie się od elit arystokratycznych i intelektualnych doprowadziło szybko do zdecydowanej niechęci elit wobec domu panującego, a to spowodowało łatwość wybuchu i tryumfu rewolucji lutowej 1917 r. Mikołaj II Romanow i Alis von Hessen niemal łudząco przypominają Bronisława Komorowskiego i Annę z Dziadziów, wnuczkę Hany (Hana) Rojer (Deptuła).

Erozja lojalności elit oraz utrata prestiżu rządzących, wywołana jest nieudolnym sprawowaniem władzy przez tych ostatnich. Dotyczy to w takim samym stopniu Ludwika XVI pasjonującego się hobbystycznie majsterkowaniem i zegarmistrzostwem, Mikołaja II grającego całymi daniami i latami w bilard, Donalda Tuska grającego w piłkę kopaną, czy Ewę Kopacz zajmującą się córką i wnuczką.

Takim podręcznikowym przykładem upadku prezydenta – przywódcy kraju, pozbawionego poparcia elit, była spektakularna porażka legendy Solidarności Lecha Wałęsy, w starciu z drugorzędnym działaczem młodzieżówki PZPR Aleksandrem Kwaśniewskim.

Czemu przegrał?” pytali publicyści przychylni Wałęsie. „A może padł ofiarą zemsty swojej formacji?” – zastanawiał się red. Robert Krassowski – i to jest jedno z nielicznych stwierdzeń wartych zapamiętania. Tak! Elity solidarnościowe, zanim dały się znokautować przez postkomunistów Leszka Millera, przeprowadziły zmasowany, długotrwały atak swojego „przemysłu nienawiści” na prezydenta Lecha Wałęsę.

Dezercja, podmiana i reprodukcja elit w Polsce (1939-2018) jest tematem, który nie został do tej pory całościowo i obszernie omówiony. Na takie dzieło naukowe ciągle czekamy.

Napotykam czasami na wnikliwe, ale cząstkowe omówienia tego ważkiego tematu. Mam przed sobą np. dwa tomy prof. Krzysztofa Jasiewicza – „Lista strat ziemiaństwa polskiego 1939-1956” – jest to jedna z tych bezcennych, benedyktyńskich prac, które budzą szacunek swoją fachowością, rzetelnością i obszernością. To kronika zagłady i pauperyzacji, właściwej i jak dotąd jedynej prawdziwej elity Rzeczpospolitej. Ziemiaństwo w 1939 r. to w 95% polska szlachta – niekwestionowana elita, kulturowa i (jeszcze) materialna, społeczeństwa i państwa. Stan ziemiaństwa (z rodzinami) szacuje się w 1939 r. na 80 tys. osób. W latach 1939-1944/5-1956 zamordowano od 5 do 9% całej populacji, co kilkukrotnie przewyższa straty polskiej ludności np. w mocno poddanemu niemieckiemu terrorowi woj. poznańskim wynoszące około 2% populacji. Udokumentowana lista ofiar to ponad 4.400 osób, w tym około 1.300 osób z dyplomami wyższych uczelni (do 1939) i 54 osoby z doktoratami (ówczesnymi!) – co uprawnia nas do porównania tych start ze stratami Czechów poniesionymi w represjach po bitwie pod Białą Górą (1620r. – około 650 wykonanych wyroków śmierci na przedstawicielach czeskich elit – co stanowiło około 90% wykształconych Czechów (umiejących czytać i pisać – w tamtej epoce). Ponad 50% strat zadali polskiemu ziemiaństwu, i tym samym elicie narodowej – Sowieci, ponad 40% – Niemcy, ponad 3% – UB i komuniści z PRL, ponad 2% – Ukraińcy, resztę – Litwini, Własowcy i polskie bandy kryminalne (a więc polscy kryminaliści nie mordowali tylko Żydów – polskich ziemian również). We wrześniu 1939 i później, przez zieloną granicę, (do 1945r.) opuściło Rzeczpospolitą ponad 100 tys. przedstawicieli elit, w latach 1945-56 dalsze około 20 tys., przy czym proces emigracji elit (ucieczki z wycieczek Orbisu itd., emigracja „paszportowa” po 1970r.) trwał i trwa nadal, ale ani GUS ani setki polskich socjologów z tytułami naukowymi, takich niewygodnych badań nie prowadzą. Poruszyłem tu z grubsza jeden z wielu aspektów dotyczących przyczyn upadku i podmiany polskich elit.

Hasłowo mogę jedynie wspomnieć o jeszcze jednym ważnym zjawisku: siłowej wymianie elity ziemiańskiej i inteligenckiej jaka nastąpiła w wyniku wkroczenia Armii Czerwonej na ziemie RP w legalnych granicach z 1 września 1939r. W wyniku reformy rolnej, bez odszkodowania, ocalałe ziemiaństwo zostało wysiedlone z rodzinnych domów. Bezcenne biblioteki i zbiory sztuki zostały zniszczone lub rozgrabione. W miejsce rdzennej elity narodowej na sowieckich czołgach przyjechała (realizując politykę J. Stalina i Ł. Berii) nowa „elita” – rodem z jaczejek Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, KP Zachodniej Białorusi, jak i niedobitki z KPP (która w chwili rozwiązania przez Komintern w 1938r., liczyła zaledwie około 4,5 tys. członków – pisanie o 20 – 30 tys. to bzdura powtarzana po propagandzie PPR/PZPR). Na tych czołgach i w eszelonach zostali dostarczeni na ziemie polskie po zachodniej stronie Bugu ci działacze KPP i WKP(b) , którzy znaleźli się przed 17.09.1939r. na ziemiach wschodnich II RP. To oni brali czynny udział w sowietyzacji tych ziem (wszelkie „Czerwone sztandary” itd.), a potem za „Pierwszego Sowieta” mieli tak wysokie pozycje we władzach okupacyjnych, że przyznano im prawo do ewakuacji w czerwcu/lipcu 1941 r. w głąb ZSRS, przed nadciągającym frontem niemieckim. W dwa lata później byli już strukturą rządową, Związkiem Patriotów Polskich i armijną – I Armia Ludowego Wojska Polskiego, jak i przesiedleńcami pragnącymi poprzez Polskę wyjechać na Zachód. Z rodzinami było w tej milionowej masie około 200.000 polskich Żydów, być może tych, których prof. Janowi Tomaszowi Grossowi i prof. Janowi Grabowskiemu ciągle brakuje w obliczeniach strat wojennych, (3.300.000 – Żydów obywateli II RP wg. „Małego Rocznika Statystycznego” GUS i liczba 3.100.000 ofiar Holocaustu na ziemiach okupowanej Polski), których wymieniają jako „zamordowanych przez Polaków” na terenie G.G. i Kresach?!

Ta pseudo elita terroru, ta „dyktatura lumpenproletariatu”, w dodatku wrogiego kulturowo i wyznaniowo, obniżyła poziom życia społecznego Polaków we wszystkich aspektach. Kulturowo, naukowo i moralnie. Przestały obowiązywać zasady społeczne wypracowane wiekami.

Ziemianin zasiedziały z dziada pradziada w swoim majątku, bez względu na swoją kondycję moralną, nie poważył się i nie mógł zaryzykować uczestnictwa w aferze finansowej, kradzieży, defraudacji czy pospolitym przestępstwie, bo nie mógł zaryzykować swojego nazwiska, honoru i ziemi, bo po ujawnieniu skandalu musiałby sprzedać za pół ceny majątek, dom rodzinny i wyemigrować do przysłowiowej Ameryki. Jeśli nie miał wpojonej przyzwoitości, to przynajmniej ze strachu przestrzegał zasad moralnych i przyzwoitych wzorców towarzyskich.

Miał też wpojone od pokoleń pewne zasady moralne, poszanowanie Dekalogu i praw zwyczajowych elity ziemiańskiej. Tym się różnią prawdziwe, powstające na drodze wielopokoleniowej ewolucji Elity II RP i od tych z PRLu – (dwa pokolenia). Nie pamiętam z literatury faktu, z kronik kryminalnych II RP, by sędziowie II RP kradli w sklepach, na dworcach, brali łapówki w postaci pęta kiełbasy itd. To jest waśnie różnica między prawdziwą elitą narodu, a podmienionymi elitami rodem z KPP, Zachodniej Ukrainy, Białorusi czy bandyterki GL i AL. To samo zjawisko socjologiczne dotyczy elit lekarzy III RP – ten sam upadek moralny, lewe zwolnienia dla gangsterów, wymuszanie łapówek za prywatne leczenie w państwowych szpitalach itd., Kasta adwokatów? Policja, wojsko z generalicją czasów PRL – „Nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”.

Szlachta/inteligencja przestała też zasilać seminaria duchowne, kadrę akademicką i administrację powiatową, wojewódzka i centralną. Poziom moralny kapłaństwa KK, tak jak i poziom moralny nauczycieli akademickich, a przede wszystkim urzędników, obniżył się drastycznie. Wszystko to tragiczne, konsekwencje nie mające w Europie porównania z Akcją Pacyfikacyjną AB (Außerordentliche Befriedungsaktion) i Operacją Tannenberg (Liquidierung der polnischen Führungsschicht), które pochłonęły 40 tys. przedstawicieli polskiej inteligencji z Wielkopolski, Pomorza i Śląska. Potem przyszedł Sowiecki Katyń – 23 tys. pomordowanych elit. Powstanie Warszawskie – 160 tys. ludności cywilnej i 16 tys. żołnierzy AK. I i II okupacja sowiecka – 1.200.000 ofiar? PRL – 40 tys. pomordowanych, partyzantów bez wyroków i około 3.200 wykonanych wyroków śmierci na żołnierzach i działaczach podziemia. A na końcu 110 tys. emigrantów wojennych, i 900 tys. za PRL. Ponad 2 mln. w czasach III RP.

Jakie elity dla Rzeczpospolitej? Co robić, jak je odtworzyć, zapewnić im stałe miejsce w Kraju? Polska Wielki Projekt to jedna z pierwszych udanych inicjatyw kreowania nowych elit dla RP, wcześniej w „ciemnych latach” PO/PSL był realizowany Projekt „Jakie Elity dla Rzeczpospolitej” – to tam widziałem red./ambasadora Marka Magierowskiego na żywo w akcji, był bardziej błyskotliwy niż wielu innych znamienitych mówców. Te panele przeszły do historii, niestety nie zostały uwiecznione na nośnikach elektronicznych.

Potrzeby jest masowy, wieloresortowy system stypendialny. Taki System powinien być przeznaczony dla uzdolnionej młodzieży wyłanianej drogą powszechnych konkursów naukowych. Drugi ruch, to działania na rzecz powrotu młodych i zdolnych naukowców, jak i pracowników z emigracji do Polski.

Są to działanie pilne w realizacji i wymagające sporych nakładów finansowych, ale ich efekty przyniosą Polsce powstanie i okrzepnięcie nowej, prawdziwej elity narodowej. „Myśl Suwerenna” mogłaby być jednym z ośrodków prowadzenia stałej i szerokiej akcji wyłaniania uzdolnionych technicznie i humanistycznie uczniów oraz studentów w Kraju i na emigracji. Jest to zamierzenie realne w realizacji. Potrzebna jest tylko wola politycznego działania by przyśpieszyć kreowanie prawdziwych elity w RP.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 1(3)/2021.

[Grafika: Zamek Królewski w Warszawie od strony placu Zamkowego; Autor: Adrian Grycuk, lic. CC]