loader image

Kolano: Polityka demograficzna Polski. Stan obecny, szanse i wyzwania

Polska jest jednym z krajów, których społeczeństwa zaliczane są do starzejących się. Jest to bardzo negatywny przejaw upadającej polityki demograficznej w naszym kraju, który niesie za sobą wiele niekorzystnych – delikatnie rzecz ujmując – konsekwencji. Dotyczą one nie tylko gospodarki, służby zdrowia czy systemu emerytalnego ale w długoterminowej perspektywie mają przede wszystkim wpływ na siłę i znaczenie państwa jako aktora międzynarodowego.

Kryzys już tu jest

Zaludnienie na świecie przez wieki zmieniało się w bardzo niewielkim stopniu. Od początku naszej ery do 1000 roku liczba ludności w samej Europie wzrosła z 33,7 mln do 39,1 mln. Oznacza to drastycznie niskie tempo średniego rocznego przyrostu – 0,015%1. W ciągu następnych wieków niewiele się zmieniało. Wśród głównych przyczyn takiego stanu rzeczy można wymienić katastrofalne zaniedbania w dziedzinie higieny osobistej, pandemie czy wojny. Niemniej jednak, liczba ludności na naszym globie rosła, choć był to wzrost nieregularny i często nieprzewidywalny. W 1700 roku populacja Starego Kontynentu wynosiła 126,8 mln, a w 1820 już 224,1 mln. Wzrost w czasach nowożytnych był możliwy dzięki odkryciom w dziedzinie medycyny, a co za tym idzie – propagowaniu higieny. Wskaźnik wzrostu demograficznego nie zwalniał tempa i w 1913 roku żyło już 496,8 mln Europejczyków. Co ciekawe, w dobie dwóch wojen światowych i szalejącej pandemii hiszpanki (lata 1913-1950), liczba mieszkańców Europy wzrosła o 75,6 mln2.

Obecnie na Ziemi żyje około 7,761 mld ludzi3. Liczba ta wzrasta w zatrważającym tempie, co jednak istotne – nierównomiernie względem położenia geograficznego. Zdecydowana większość państw, zarówno o największym współczynniku dzietności jak i współczynniku urodzeń, znajduje się na kontynencie afrykańskim. Należy przy tym wyróżnić, że współczynnik dzietności to średnia liczba dzieci urodzonych przez kobiety w wieku rozrodczym (15-44 lata), a współczynnik urodzeń to liczba urodzeń żywych na 1000 mieszkańców każdego roku. W czołówce są takie kraje jak Niger, Angola, Mali, Nigeria, Czad czy Uganda. Charakterystyczne jest to, że największy wzrost demograficzny widać w krajach najbiedniejszych i słabo lub bardzo słabo rozwiniętych. Rodzi to ogromne problemy, nie tylko o charakterze humanitarnym ale również gospodarczym i politycznym. O ile tych dwóch pierwszych raczej tłumaczyć nie trzeba, o tyle kwestia polityczna jest bardziej złożona i prędzej czy później dotknie nas wszystkich. W krajach, w których już następuje przeludnienie, musi w końcu dojść do exodusu ludności, zwłaszcza tej części społeczeństwa, która najmocniej zostanie dotknięta przez biedę, głód czy brak wody. Z tym wiążą się również rozwój chorób i tworzenie się konfliktów. Te ostatnie z czasem przerodzą się w wojny. Już teraz widzimy napięcia pomiędzy Egiptem, Sudanem i Etiopią o Tamę Wielkiego Odrodzenia na Nilu. Do tego dochodzi globalne ocieplenie, które, między innymi zdecydowanie zwiększy koszty związane z uzyskaniem wody zdatnej do picia i utrudni dostęp do niej.

Pytanie dokąd udadzą się uchodźcy, nie powinno rodzić większych wątpliwości. Większość będzie „okupować” przygraniczne tereny państw sąsiednich – zwykle nie mniej ubogich od kraju pochodzenia imigrantów. Kilka lat temu byliśmy świadkami kryzysu migracyjnego, który zatrząsł w posadach Unią Europejską, czyli jednym z najbogatszych regionów na świecie. Łatwo możemy się domyślić, że problemy z uchodźcami z jądra Afryki (czy na przykład Azji) nie będą przejściowe i nie zostaną rozwiązane ani przez Organizację Narodów Zjednoczonych, ani państwa najwcześniej dotknięte problemem. Lawinowo rosnąca liczba uchodźców, oprócz katastrofy humanitarnej i niewyobrażalnego chaosu, spowoduje w końcu zmianę kierunku ucieczki. W tej fazie desperacji odległość i ogromne ryzyko nie będzie miało aż tak dużego znaczenia. I tutaj pojawia się wątek polski i europejski.

Demografia po polsku

Ludność Polski to osoby, które zamieszkują na stałe w naszym kraju. Wliczane są również osoby mające obywatelstwo polskie a przebywające poza naszą ojczyzną. Nie wliczani są natomiast cudzoziemcy przebywający tymczasowo lub nielegalnie na terenie Polski oraz osoby narodowości polskiej mieszkający poza granicami naszego kraju i nie posiadający polskiego obywatelstwa, czyli Polonia. Według Głównego Urzędu Statystycznego ludność Polski wynosi obecnie 38,23 mln (luty 2021 r.), co stawia nas na 8 miejscu w Europie. Wskaźnik żywych urodzeń (na tysiąc mieszkańców) jest równy 8,2. Przyrost naturalny wynosi jednak -4,4. Oznacza to, że liczba osób w wieku produkcyjnym nieustannie maleje. Obecnie w naszym kraju mieszka najwięcej Polaków w wieku 38 lat, co stanowi 1,8% całej populacji. W 2050 roku męska część tej grupy będzie już na emeryturze a drastyczny spadek urodzeń, jaki jest zauważalny po 1983 roku, będzie kontynuowany. Ich 38-letni odpowiednicy będą we wspomnianym 2050 roku stanowić już tylko 1,2% ludności Polski, która będzie równa 34,12 mln4. To strata 4 mln obywateli w ciągu 29 lat. To dużo czy mało? Biorąc pod uwagę geograficznie rozbieżne światowe trendy demograficzne oraz znaczenie liczby obywateli poszczególnych państw dla ich gospodarki, zdolności obronnych i ogólnej sytuacji kraju – tak, to dużo.

Do 2050 roku w Polsce około 1/3 populacji będzie w wieku 65 lat i więcej. A zatem, coraz mniej osób będzie w wieku produkcyjnym, a coraz więcej będzie wymagało pomocy ze strony państwa. Oznacza to szereg problemów wewnętrznych, które będą się nasilać. Wśród nich najistotniejsze będą te związane z niewydolnością systemu ubezpieczeń społecznych, służby zdrowia oraz zmian w regulacjach prawnych rynku pracy. Już od dawna przewiduje się między innymi konieczność wydłużenia wieku emerytalnego. Jeśli zostanie on wydłużony to rodzi się pytanie o miejsca pracy dla dotkniętej tą reformą grupy społecznej. Wiele wskazuje na to, że ówcześni pracownicy w wieku (nie)emerytalnym nie będą mieli łatwej drogi na końcu ich kariery zawodowej. Już teraz rynek pracy pokazuje, że osoby starsze (około 65 lat) mają trudności ze znalezieniem nowej pracy, a co za tym często idzie w parze – przebranżowieniem się. Choć doświadczeni pracownicy są bardzo cenieni bez względu na wiek, to pracodawcy zwykle preferują zatrudnienie młodszego niedoświadczonego pracownika niż jego starszego odpowiednika, który właśnie zmienia swoją ścieżkę zawodową.

Sceptycy konieczności wprowadzenia zmian w kontekście kryzysu demograficznego mogą powiedzieć, że przecież w niemal każdym europejskim kraju odnotowywany jest ujemny przyrost naturalny. I to jest fakt ale bynajmniej nie argument. Większość z tych państw podejmuje mniej lub bardziej skuteczne działania mające na celu zmniejszenie negatywnych konsekwencji lub wręcz odwrócenie tego kursu. Wśród głównych działań jakie stosują jest coraz silniejsze wspieranie polityki prorodzinnej (ulgi podatkowe, wspieranie i propagowanie rodzin wielodzietnych, polityka mieszkaniowa względem młodych par) czy przyjmowanie i prawne ułatwienia dla osiedlania się imigrantów. Jakie działania podejmuje Polska?

Eksperci wskazują kilka głównych przyczyn demograficznych problemów w naszym kraju. Pierwszym z nich jest niski poziom wskaźnika dzietności. Pod koniec lat 80-tych i w latach 90-tych ubiegłego stulecia był on spowodowany kryzysem politycznym i bolesną transformacją gospodarczą. Obecnie największymi bolączkami potencjalnych rodziców jest ich sytuacja ekonomiczna (zwłaszcza wśród młodych, dopiero wchodzących na rynek pracy par), brak możliwości “pójścia na swoje” ze względu na brak mieszkań, a co za tym idzie wciąż windujących cen – zarówno w kontekście kupna, jak i najmu. Do tego dochodzą kwestie kulturowe. Wciąż popularny jest model 2+1 i samo 500+ niewiele w tym aspekcie zmienia. Ponadto, wiele osób woli skupić się na rozwoju kariery czy tym osobistym, odkładając w czasie rodzicielstwo lub całkowicie z niego rezygnując. Wyraźny jest też coraz częstszy problem dotyczący bezpłodności, a rośnie on wraz z opóźnieniem decyzji o rodzicielstwie. Aktualnie w Polsce najwięcej dzieci rodzą kobiety w wieku 26-31 lat. W przeciągu ostatnich 15 lat nastąpiło podwyższenie mediany wieku kobiet rodzących dziecko o 4 lata i obecnie wynosi 30 lat. O 4 lata wzrósł także średni wiek urodzenia pierwszego dziecka, który obecnie wynosi niemal 28 lat.

Drugim powodem depopulacji jest emigracja zarobkowa naszych rodaków. Najbardziej zauważalna wśród młodych ludzi, którzy dopiero ukończyli szkołę średnią. Najczęściej są to osoby bez perspektyw na pracę w Polsce, zawiedzeni poziomem życia w naszym kraju lub po prostu chcący sobie dorobić i wrócić. I o ile taka „szkoła życia” na zbiorach, w fabrykach czy popularnej „wykończeniówce” potrafi zahartować charakter młodego człowieka, to u części rozwija tendencje patologiczne, co faktycznie można zauważyć wśród pewnych środowisk u naszych młodych rodaków. I nie piszę tego z perspektywy siedzącego za biurkiem eksperta a doświadczonego kiedyś zarobkową emigracją młodego chłopaka, który podążył ścieżką wielu nastolatków kolejnych pokoleń naszego narodu. Ponadto, w grę wchodzą kwestie ekonomiczne – tania siła robocza rozwija gospodarkę obcych krajów, tam również trafiają podatki płacone przez Polaków żyjących zagranicą. Co jest dobrym sygnałem w kontekście emigracji zarobkowej to coraz bardziej wyraźna tendencja wśród naszych rodaków do powrotu do ojczyzny na stałe. Częściowo wzmocnił ten trend Brexit (w Wielkiej Brytanii wciąż mieszka duży odsetek ogólnej liczby polskich emigrantów) i częściowo powolny wzrost poziomu życia w naszym kraju. To, czego jednak potrzebujemy zarówno my, jak i Polacy żyjący zagranicą to wyraźny sygnał od rządu, że warto wrócić do Polski i pracować na rzecz ojczyzny. Niemniej jednak, puste obietnice bez wyraźnych reform gospodarczych tego nie zmienią. Wielką szansą na te zmiany i wyraźnym impulsem ekonomicznym jest Krajowy Plan Odbudowy, pytanie tylko czy ogromny potencjał finansowy jaki otrzymaliśmy zostanie odpowiednio wykorzystany.

Trzecią kwestią godzącą w rozwój demograficzny Polski jest relatywnie wysoka śmiertelność związana z poziomem leczenia i jakością naszej służby zdrowia. Ponadto, również wykrywanie chorób we wczesnym etapie stoi na znacznie niższym poziomie niż w Europie Zachodniej. Wszystkie te mankamenty związane z zaniedbywaną przez lata służbą zdrowia w bardzo bolesny sposób odkryła pandemia COVID-19. Oprócz znacznie wyższych wskaźników śmiertelności jaka dotknęła nasze społeczeństwo, musimy pamiętać o konsekwencjach na przyszłość. A wiążą się one z jeszcze większym upadkiem diagnostyki spowodowanym przepełnionymi szpitalami i niewydolnością systemu. Ludzie, którzy mieliby szanse na wcześniejsze rozpoczęcie leczenia chorób (na przykład raka), będą umierać za kilka lat ze względu na zbyt późne wykrycie lub opóźnienia związane z dostępem do specjalisty. Wina leży tu nie po stronie jednego czy drugiego rządu ale po stronie wieloletniego niedofinansowania i zaniedbania służby zdrowia na praktycznie każdym polu. Niemały wpływ na wysoki stopień śmiertelności ma również stosunkowo duża liczba wypadków drogowych i samobójstw. I choć w Polsce odnotowano w 2020 roku spadek liczby wypadków względem lat wcześniejszych to rocznie ginie na polskich drogach znacznie więcej ludzi niż w większości państw Unii Europejskiej.

Audere est facere

W tym momencie warto wrócić do pytania: co robi Polska by wyjść z kryzysu demograficznego i zadać sobie nowe – co jeszcze możemy zrobić? Dotychczasowe działania kolejnych rządów albo nie brały pod uwagę kwestii demograficznych, albo były zupełnie powierzchowne. Dopiero od kilku lat w hasłach wyborczych coraz częściej zaczęły pojawiać się sprawy dotyczące poprawy populacji Rzeczypospolitej. Obecnie, obok Krajowego Planu Odbudowy rząd Zjednoczonej Prawicy przedstawił w maju tego roku drugi program reform – Polski Ład. Według władz mają się one uzupełniać, ale PŁ ma być szerszy i bardziej ukierunkowany na kwestie społeczne. Jest to plan, którego celem jest, między innymi, zmniejszenie kryzysu demograficznego w naszym kraju. Składa się z 5 fundamentów: 7 proc. PKB na zdrowie, podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. złotych, inwestycje – przede wszystkim infrastrukturalne, mieszkanie bez wkładu własnego i dom 70m2 bez formalności oraz emerytury bez podatku do 2500 zł.

W 2027 roku rząd chce przeznaczać 7 proc. PKB na służbę zdrowia, czyli około 200 mld zł. Środki te mają być przeznaczone na inwestycje, głównie w cyfryzację, nowe kadry i nowoczesne badania. Nie jest to działanie, które (nawet zakładając, że będzie przebiegać zgodnie z planem) usunie wszystkie bolączki polskiej służby zdrowia ale z całą pewnością jest pierwszym krokiem ku poprawie. Jeśli chcemy jako społeczeństwo żyć dłużej to jest to jeden z podstawowych kroków do wykonania. Zwłaszcza w czasie pandemii problemy w tej dziedzinie widzimy jak na dłoni ale kwestie związane z NFZ i ogólnie – ze sposobem funkcjonowania opieki zdrowotnej w naszym kraju wymagają stanowczych i konkretnych działań. Wydatki są zaplanowane, musimy poczekać na co dokładnie zostaną wydane i jakie realne efekty przyniosą.

Wprowadzenie wyższej kwoty wolnej od podatku to zdecydowanie dobry pomysł. W Polskim Ładzie ma to jednak doprowadzić do wzrostu progresywności klina podatkowego. Oznacza to sytuację, w której podatki będą niższe dla osób o niskich i średnich dochodach i wyższe dla tych mających wysokie dochody. By umocnić klasę średnią, rząd ma również podnieść II próg podatkowy z 85 tys. do 120 tys. złotych. Przedsiębiorcy zapłacą z kolei wyższą składkę zdrowotną, gdyż zmiany obejmą także wprowadzenie zasad opłacania tych składek dla działalności gospodarczych – liniowo do dochodu. Program zakłada też wprowadzenie ulgi dla Polaków powracających z emigracji, którzy od 2022 r. będą mogli wskazać w zeznaniach podatkowych kwotę do opodatkowania niższą o 50 tys. zł. Jest to drobna zachęta skierowana do polskich emigrantów, ma jednak jako kolejna rzecz formę rozdawnictwa, ulg dla konkretnych grup i nie jest reformą ukierunkowaną na ogólną poprawę sytuacji ekonomicznej całego społeczeństwa. Zmiany w systemie podatkowym są konieczne ale według wielu ekspertów efektywniejsze byłoby pójście w kierunku liberalizmu gospodarczego. Mimo kilku pozytywnych aspektów zmian, rządzący zastosowali zdecydowanie socjalistyczne podejście, szczególnie godząc w lepiej zarabiających i samozatrudnionych, co w przyszłości może mocno zahamować rozwój oraz powstawanie małych i średnich przedsiębiorstw.

Program odgórnego dofinansowania własnego mieszkania jest odpowiedzią rządu na dotychczasową mizerną politykę mieszkaniową. Państwo ma gwarantować do 100 tys. zł. wkładu własnego dla biorących kredyt lub przekazać dofinansowanie w wysokości do 160 tys. zł. dla osób korzystających z mieszkalnictwa społecznego lub dla rodzin wielodzietnych. Przewidywana jest również pomoc w spłacie kredytu dla rodzin z dziećmi do 100 tys. zł. Ponadto, powstawanie budynków do 70 m2 ma zostać umożliwione bez wchodzenia w jakiekolwiek kwestie biurokratyczne. Taki ruch ze strony państwa na pewno pozytywnie wpłynie na możliwości mieszkaniowe młodych Polaków, a to może przełożyć się na przykład na przyśpieszenie decyzji o założeniu rodziny. Ponadto jest to też krok w stronę poprawy ogólnego poziomu życia w naszym kraju, choć oczywiście jest to tylko pomoc w uzyskaniu kredytu, to wielu młodym ludziom daje szanse na wcześniejszy start. W programie znalazła się też kwestia dotycząca seniorów. Emerytury i renty mają zostać podwyższone o wysokość podatku dla świadczeń do poziomu 2500 zł.

Wszystkie te działania rządu nakierowane są na polepszenie losu najbiedniejszej części społeczeństwa i wzmocnienie klasy średniej. Do wzmocnienia tej ostatniej można mieć jednak pewne wątpliwości, zwłaszcza w kontekście drobnych przedsiębiorców. Co wydaje się dość klarowne – Zjednoczona Prawica celuje w zwycięstwo (nie tylko) w najbliższych wyborach. Szkoda, że kilka istotnych zagadnień zostało pominiętych lub wybiórczo dotkniętych, między innymi kwestia ułatwienia dostępu osobom starszym do rynku pracy i zdecydowane zachęcenie ich do wydłużenia swojej aktywności zawodowej. Niewiele też zrobiono w celu „namówienia” naszych rodaków do powrotu z zagranicy.

Co więcej, istnieje pewien trend demograficzny, który moglibyśmy jako państwo i społeczeństwo skuteczniej wykorzystywać. Jest nim fala imigrantów, którzy w ostatnich latach coraz chętniej przybywają pracować do naszego kraju. Wśród nich największą liczbę stanowią Ukraińcy i Białorusini, których w 2020 r. przybyło odpowiednio ponad 239 tys. i 27 tys.5 Jest to o tyle dobry znak, że łączą nas z tymi narodami więzi kulturowe, historyczne i polityczne. Dzięki temu łatwiejsza jest asymilacja tych, którzy osiadają na stałe, a niemałe znaczenie ma też cegiełka, którą dokładają do naszej gospodarki imigranci czysto zarobkowi. Przyjeżdża do nas też sporo Niemców, Wietnamczyków czy Nepalczyków. Zwłaszcza imigranci z biedniejszych państw szukają u nas szansy na nowe życie. Właśnie to rząd Polski powinien im ułatwić. Proimigracyjna polityka naszego kraju byłaby też kartą przetargową w UE, dzięki czemu skutecznie omijalibyśmy rozdysponowanie nielegalnych imigrantów z Afryki czy Bliskiego Wschodu, których kolejne fale na pewno przybędą. Już teraz Polska jest jednym z państw, które przyjmują najwięcej imigrantów w całej Unii. Zachęcajmy ich do przyjazdu, pracy i życia w naszym kraju – na naszych warunkach, przede wszystkim w celu wzmocnienia naszej gospodarki oraz zniwelowania efektów kryzysu demograficznego.

Może cieszyć fakt, że problem kryzysu demograficznego w Polsce jest już od dłuższego czasu widoczny w debacie publicznej. Cieszy też fakt, że kolejne działania w celu zapobieżenia kryzysu są podejmowane. Wydają się one jednak niewystarczające a cały potencjał jaki leży w ogromnych pieniądzach związanych z odbudową po kryzysie może zostać nie do końca wykorzystany. Pamiętajmy, że spora część tych pieniędzy to pożyczki. Pamiętajmy, że realne zmiany i efekty polityki demograficznej można zauważyć i ocenić najwcześniej po kilkunastu latach. Większość decyzji w tej materii można jednak ocenić już teraz. I zmiany te są niestety jeszcze niewystarczające, choć tempo ich wprowadzania dopuszczające. Niemniej jednak miejmy nadzieję i walczmy o to, by efekty były co najmniej dostateczne.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 2(4)/2021.

[Grafika: pixabay.com]

_______________________________

1 M. Łakomy, Bezpieczeństwo demograficzne a potęga państw, Przegląd Geopolityczny, 2017, 19, s. 124-141.

2 A. Maddison, The World Economy: A Millennial Perspective, Paris 2001.

3 The United States Census Bureau, zasób internetowy: https://www.census.gov/popclock/world [dostęp 05.05.2021].

4 Główny Urząd Statystyczny, zasób internetowy: https://stat.gov.pl/obszarytematyczne/ludnosc/ludnosc/ludnosc-piramida/ [dostęp 05.05.2021].

5 Urząd do spraw Cudzoziemców, zasób internetowy: https://migracje.gov.pl/statystyki/zakres/polska/typ/dokumenty/widok/wykresy/rok/2020/ [dostęp 24.05.2021]