loader image

Czyżewski: Atom to suwerenność energetyczna

O bezpieczeństwie energetycznym słyszymy niemal z każdej strony. Nie bez powodu – nowoczesna gospodarka kraju pukającego do G20 będzie coraz bardziej energochłonna. A ostatnie miesiące dobitnie pokazały, że poleganie na dostawach surowców nawet przez bogate kraje może okazać się katastrofalne w skutkach.

Skąd się bierze bogactwo narodów? Może pochodzić z wielu źródeł. Etyka pracy, znakomite zarządzanie, położenie geograficzne to część czynników, które pomagają państwom i społeczeństwom w gromadzeniu zasobów. Mało co tak wspomaga zbicie majątku, jak… urodzenie się bogatym. Tak jak człowiek może mieć szczęście należenia do zamożnej rodziny, tak samo państwa mogą mieć szczęście posiadania na własnym terytorium zasobów naturalnych, które wystarczy tylko wykopać lub wydobyć i sprzedawać wszystkim chętnym.

Od metali, przez cenne elementy fauny aż do surowców energetycznych, różne państwa w czepku urodzone zdobywają zamożność tylko wydobywając i sprzedając dalej swoje cenne zasoby.

I tak Peru, Australia czy Republika Południowej Afryki siedzą na kopalniach złota, Botswana, Demokratyczna Republika Konga i Rosja mają ogromne złoża diamentów a Chile, Meksyk i Polska zostały obdarzone dużą ilością miedzi. Jednak bez złota i diamentów można spokojnie żyć, nikomu nie stanie się krzywda, jeśli nie będzie na co dzień ozdobiony lub ozdobiona biżuterią. Znacznie trudniej we współczesnym świecie żyć bez energii elektrycznej, ciepła bądź paliwa. Państwa z własnymi złożami ropy i/lub gazu znajdują się w bardzo uprzywilejowanej pozycji, nawet bardziej niż posiadacze metali szlachetnych. Właśnie z powodu tego, że szeroko rozumiana energia jest towarem strategicznym, podstawowym, który musi być nieustannie dostarczany do miliardów ludzi. Żaden metal nie jest tak fundamentalnie potrzebny masom jak energia.

Suwerenność a siła

Niezależność energetyczna nie musi iść w parze z potencjałem danego państwa. Stany Zjednoczone przez wiele dekad nie były suwerenne energetycznie dokładnie w okresie kiedy były najpotężniejszym mocarstwem na świecie. Paradoksalnie, właśnie gdy osiągnęły dosłownie w ostatnich latach suwerenność energetyczną dzięki łupkowej rewolucji, przestałyby być jedynym światowym hegemonem.  Wcześniej przez dekady zabezpieczały dzięki swojej potędze militarnej różne rejony, kraje, które właśnie posiadają złoża surowców, które mogły napędzać ogromną amerykańską gospodarkę.

Przykładem takiego kraju jest jedna z trzech ostatnich monarchii absolutnych, Arabia Saudyjska, która w innych okolicznościach pewnie należałaby do bloku przeciwników lub co najmniej dystansowałaby się od Ameryki, jako państwo o bardzo surowej kulturze i tradycji muzułmańskiej, po prostu państwo fundamentalistów. Jednak z racji tego, że na terenie Królestwa Saudów znajdują się niebotyczne złoża ropy naftowej, od wielu dekad USA i Arabia Saudyjską są strategicznymi sojusznikami.

Rosyjska ruletka

Stany Zjednoczone to światowa potęga, która ma dużo ruchów na światowej szachownicy. W zupełnie innej sytuacji znajdują się państwa o mniejszej sile, które przecież również muszą czymś napędzać swoją gospodarkę i dostarczać podstawowe usługi obywatelom.

Dobrym przykładem jest tutaj Mołdawia, a dokładnie jej historia w ostatnich miesiącach.

Mołdawia to, jak wiadomo, była republika sowiecka, więc jej system energetyczny został zaprojektowany w niezbyt skomplikowany sposób. Całą energii zapewnia gaz, dodatkowo importowany w  niemal 100% z Rosji. Jakby tego było mało, operator infrastruktury gazowej w Mołdawii, Moldovagaz (taki nasz PGNiG), należy w 50% do Gazpromu, państwo ma 36% udziałów, zatem uzależnienie jest ogromne. Gaz był dostarczany na bazie długoletniej umowy, która skończyła się w tym roku. Na podstawie jej zapisów Mołdawia kupowała gaz za ok. 148 dolarów za 1000 m3. Umowa zakończyła się we wrześniu, na bazie miesięcznej umowy na październik cena wzrosła do 550 dolarów. Propozycja Gazpromu na kolejną umowę, na listopad, opiewała na 790 dolarów za 1000 m3. Rada Ministrów w Kiszyniowie odmówiła i stanęła przed groźbą przerwania dostaw wraz z 31 października. Cała sprawa ma kontekst polityczny. W ubiegłym roku wybory prezydenckie w Mołdawii wygrała prozachodnia polityk, Maia Sandu a później wspierana przez nią partia zdobyła większość w parlamencie. Premierem została Natalia Gavrilita. Rządzący obóz ma ambicje dążyć do integracji z Unią Europejską, co oznacza osłabienie wpływów rosyjskich, które od upadku ZSRR utrzymywane były na bardzo wysokim poziomie.

Czytaj również: Czyżewski: Cicha rewolucja w białoruskiej energetyce. Szanse dla Polski

„Financial Times” pod koniec października dotarł do informacji, że Moskwa zaproponowała niższe ceny gazu dla Kiszyniowa w zamian za… odejście od prozachodniego kursu1. Nietrudno uwierzyć w takie doniesienia ponieważ Kreml wielokrotnie używał Gazpromu jako narzędzia politycznych wpływów. Rosjanie oczywiście mają quasi-alibi na swoje żądania cenowe. Wartość jednostki gazu na giełdach w Europie w ostatnich miesiącach wzrosła kilkukrotnie. Kilka dni po tych doniesieniach Mołdawia podpisała nową umowę z Gazpromem stojąc w obliczu braku prądu i ogrzewania w zimę. Nie wiadomo, co przywódcy tego kraju obiecali Kremlowi, ale jedno jest pewne – Rosja nie daje nic za darmo. Cena na listopad miała wynosić 450 dol./1000 m32, a następnie ma być waloryzowana ceną rynkową gazu w Europie.

Zresztą to nie pierwszy ani nie jedyny przypadek, gdy Rosja wykorzystuje gaz ziemny, czyli swój zasób naturalny, aby uzyskiwać polityczne wpływy. Nawet jeśli ograniczymy się do ostatnich miesięcy to można wymienić umowę z Gazpromu z Serbią, w której uzgodniono taką samą cenę za 1000 m3 (290 dol.) jak przy poprzednim kontrakcie, podczas gdy rynkowe ceny niebieskiego paliwa wzrosły kilkukrotnie. Wcześniej taką samą umowę podpisała Bośnia i Hercegowina. Białoruś kupuje gaz jeszcze taniej – po 129 dolarów za 1000 m33. Wszystkie te umowy wiążą się z konkretnymi ustępstwami i przysługami politycznymi, czyli de facto z ograniczeniem suwerenności wymienionych państw na rzecz Moskwy4.

Zgoła innym przykładem jest Hiszpania, która również stanęła w obliczu masowego blackoutu w listopadzie. Prawie połowę energii elektrycznej ten kraj produkuje z gazu a zdecydowaną jego większość czerpie z importu z Algierii. Na początku listopada kraj ten zamknął gazociąg Maghreb-Europa (MGE), który biegnie przez 540 km terytorium Maroka i 45 km Morza Śródziemnego, zanim dotrze do Zahara de los Atunes na południu Hiszpanii. Decyzja ta – spowodowana pogarszającymi się stosunkami między Algierią i Marokiem – zmusiła Hiszpanię do zwiększenia ilości dostaw skroplonego gazu ziemnego (LNG), który importuje specjalnymi statkami, aby zapobiec ryzyku ewentualnych niedoborów. Jednak Madryt trafił na wyjątkowy moment, gdy gaz jest rekordowo drogi a popyt na niego jeden z najwyższych w historii. Przez jakiś czas wydawało się, że nawet bogaty, zachodnioeuropejski może mieć w zimę niedobory energii. Przez uzależnienie od dostawców.

Polska suwerenna?

Nasz kraj właściwie jest suwerenny energetycznie. Daleko nam do poziomu uzależnienia od zewnętrznych podmiotów Mołdawii, Serbii, czy nawet Hiszpanii. Gaz co prawda importujemy z Rosji, ale stanowi on jedynie kilkanaście procent naszego miksu energetycznego, jak i ciepłowniczego. Poza tym – zdywersyfikowaliśmy w ostatnich latach możliwości dostaw, zarówno poprzez budowę terminala LNG w Świnoujściu, jak i przez konstrukcję gazociągu Baltic Pipe, przez który popłynie najprawdopodobniej już w przyszłym roku niebieskie paliwo z norweskiego szelfu kontynentalnego.

Jak powszechnie wiadomo, ok. 70% naszej energetyki jest oparte o elektrownie węglowe. A tego surowca mamy sporo w zapasach. „Czarne złoto” to nasz sztandarowy zasób naturalny. Powinniśmy więc uznać, że jesteśmy krajem suwerennym energetycznie. Jest tylko jeden problem – musimy do tego dopłacać miliardy złotych rocznie5. Czy po poznaniu tego faktu wciąż możemy mówić o suwerenności energetycznej? Z jednej strony – żaden zewnętrzny podmiot nie spowoduje, że dotkną nas niedobory energii, ale mogą to spowodować czynniki zewnętrzne, dekady zaniedbań i braku reform systemu energetycznego. To jednak temat na inny artykuł, choć oczywiste jest, że w najbliższej dekadzie z tego systemu wypadnie kilka starszych elektrowni i tę lukę będzie trzeba czymś zastąpić.

Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku, czyli rządowy program, zakłada, że w ciągu dwóch dekad powstaną w naszym kraju dwie elektrownie jądrowe liczące łącznie sześć reaktorów, każdy po 1-1,6 GW mocy. Pierwsza już w 2033 roku6. Wielu komentatorów wskazuje, że to plan nierealny, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że polski program jądrowy ma już kilkanaście lat, a nie ustalono nawet lokalizacji pierwszej elektrowni oraz nie wyłoniono wykonawcy.

Rzeczywiście, cały proces przebiega w bardzo powolnym tempie, ale w tym momencie mamy niewiele ścieżek wyjścia z sytuacji. Duże bloki węglowe musimy czymś zastąpić a trudno wyobrazić sobie sytuację, w której budujemy nowe elektrownie węglowe. Podjęliśmy jako państwo zobowiązania do obniżania emisji, oczywiście w swoim tempie i uwzględniając naszą pozycję startową, jednak z wielu powodów budowa nowych elektrowni węglowych jest nierealna, co pokazała choćby sprawa elektrowni Ostrołęka, gdzie zbudowano bloki węglowe, które teraz najprawdopodobniej pójdą do rozbiórki. Istnieje oczywiście scenariusz, w którym redukujemy węgiel zastępując go gazem od Niemiec, które będą odsprzedawać niebieskie paliwo płynące Nord Stream 1 i 2, ale to syzyfowa droga, gdyż wpadniemy z uzależnienia się od gazu z Rosji w jeszcze większe uzależnienie się od gazu z Rosji, tylko z pośrednictwem Niemiec.

Energia jądrowa to niezależność dostaw

Spójrzmy na kraj, który w energetyce jest synonimem energii jądrowej, czyli Francję. Nie ma ona właściwie w ogóle surowców energetycznych i teoretycznie powinna być skazana na dostawy, tak jak sąsiednie Włochy czy Hiszpania. I oczywiście Francja importuje gaz, ale stanowi on ok. 15% jej zapotrzebowania na energię. Kolejne 15% generuje z dosyć rozbudowanego systemu elektrowni odnawialnych. Reszta zaś, czyli ok. 70%, to energia jądrowa generowana z 56 reaktorów rozsianych po całym kraju.

Urzędujący prezydent Emmanuel Macron jeszcze na początku swojej kadencji miał redukować ten udział w kierunku 50% miksu energetycznego, ale niedawno zapowiedział wielki powrót do energii jądrowej i budowę nowych bloków. Byłoby to wskrzeszenie lub przebudzenie francuskiego atomu, gdyż od 1988 r., czyli czasów katastrofy w Czarnobylu, nad Sekwaną nie budowano nowych EJ. Skupiono się na modernizacji i podtrzymaniu dotychczasowych, państwowa spółka odpowiedzialna za funkcjonowanie elektrowni, EDF, szukała inwestycji zagranicznych, mając dekady doświadczenia w budowie i działalności elektrowni jądrowych.

Ten sam Macron w grudniu br. dokonał spostrzeżeń zgodnych z powyższym wywodem. „To jest kwestia suwerenności dla wielu z nas, bo gazu nie mamy tutaj, w Holandii prawie w ogóle go nie ma. Skąd go importować? Z Rosji? Z Turcji? Także ta sytuacja uzależnienia byłaby niekorzystna, natomiast energia nuklearna to suwerenność (…) i nie jest to ekwiwalent gazu, bo to jest jedyna możliwość produkcji energii w sposób suwerenny. Jeżeli zrezygnujemy z energii nuklearnej, to będzie to sprzeczne z tym, co mówią specjaliści od klimatu i energii. Szczególnie, że to by ograniczyło jeszcze naszą suwerenność strategiczną. Energia atomowa służy redukcji emisji CO2” – mówił na forum unijnym walcząc o uwzględnienie atomu w taksonomii UE. Gdyby energia jądrowa weszła do taksonomii, to oznaczałoby, że projekty jądrowe mogłyby liczyć na unijne dofinansowanie7.

Można argumentować, że do funkcjonowania EJ potrzeba surowca, jakim jest izotop uranu, ale prawda jest taka, że znacznie trudniejsze jest wybudowanie i operowanie elektrownią, niż zakupienie uranu. Rzecz jasna, z funkcjonowaniem elektrowni jądrowych wiąże się wiele społecznych obaw, zwłaszcza po dwóch katastrofach – w Czarnobylu i Fukushimie. Wiele napisano już o obu, ale należy podkreślić, że pierwsza spowodowana była koszmarnymi standardami bezpieczeństwa, zwłaszcza niezależności w badaniu stopnia zabezpieczeń. Błędy ludzkie i systemowe spowodowały katastrofę w Czarnobylu i nie ma wątpliwości co do tego, że była to jedna z największych tragedii XXw. Odnośnie Fukushimy należy podkreślić fakt, że w wyniku zdarzeń radiacyjnych zginęła tylko jedna osoba. 20 tys. ofiar pochłonęło tsunami o potężnej sile. Faktem jest też, że elektrownia w Fukushimie nie była przygotowana na trzęsienie ziemi i tsunami na taką skalę, można pod to również podciągnąć błąd ludzki8.

Czytaj również: Czyżewski: Co będzie z górnikami po zielonej transformacji?

Innym często pojawiającym się zarzutem czy obawą są odpady radioaktywne. Tylko że w Polsce od dekad mamy składowisko odpadów w Różanie, 90 km od Warszawy. Przy odpowiednich procedurach bezpieczeństwa, odpady po elektrowni nie powinny stanowić problemu. Właśnie te procedury to bodaj najważniejsza rzecz, jeśli mówimy o energetyce jądrowej. Nie jest tak, że przestrzeganie ich jest zadaniem nie do wykonania. Na świecie obecnie działa 440 reaktorów jądrowych, a 55 jest budowie. Planowanych jest kolejne 109, w tym 6 polskich. Jak widać z tych liczb, energetyka jądrowa ma się dobrze, inwestuje w nią zarówno świat rozwinięty (USA, Wielka Brytania, Francja, Chiny), jak i rozwijający się. W Europie zyskuje ona coraz więcej zwolenników i najprawdopodobniej znajdzie się w unijnej taksonomii. Polska powinna skorzystać z niskoemisyjnego, stabilnego źródła energii, na które jeszcze dostaniemy środki unijne. Trudno się nie zgodzić z francuskim prezydentem, kiedy mówi, że energia jądrowa to suwerenność energetyczna. Ceny paliw kopalnych lubią zaskakiwać i wymykać się spod kontroli, energia jądrowa pod kątem kosztów jest o wiele bardziej przewidywalna.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 4(6)/2021.

[Grafika: pixabay.com]

_______________________________

[1] https://www.ft.com/content/138a0815-98bd-42b8-b895-49e89b980a99

[2] https://energetyka24.com/moldawia-podpisala-nowy-kontrakt-z-gazpromem

[3] https://www.upstreamonline.com/production/belarus-secures-cheap-gas-deal-with-gazprom-as-russia-eyes-more-co-operation/2-1-1111500

[4] https://biznesalert.pl/putin-dal-bosni-tani-gaz-i-ma-wspierac-ja-w-sporze-z-zachodem/

[5] https://wise-europa.eu/2017/09/19/ukryty-rachunek-wegiel-premiera-raportu/

[6] https://www.gov.pl/web/klimat/polityka-energetyczna-polski-do-2040-r-przyjeta-przez-rade-ministrow

[7] https://www.energetyka24.com/macron-atom-to-jedyna-mozliwosc-produkcji-energii-w-sposob-suwerenny

[8] https://www.energetyka24.com/najwieksze-mity-o-katastrofie-w-fukushimie-komentarz