Koncepcja politycznego sojuszu, czy wręcz federacji państw Europy Środkowo-Wschodniej nie jest nowa. W odświeżonej, XXI-wiecznej wersji, która kładzie nacisk na współpracę gospodarczą i wielkie projekty infrastrukturalne oraz energetyczne, ma szansę wejścia w życie i przyspieszenie rozwoju tej części Europy.
Idea Międzymorza sięga właściwie XIX wieku, gdy w środowisku politycznym Hotelu Lambert zakiełkowała koncepcja federacyjnego połączenia narodów Europy Środkowo-Wschodniej w duchu upadłej Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Firmował ją swoim autorytetem książę Adam Jerzy Czartoryski, nieformalny lider konserwatystów skupionych wokół paryskiego Hotelu Lambert. Idea odżyła w myśli politycznej Józefa Piłsudskiego, który próbował po I wojnie światowej sprzedać ją jako przeciwwagę dla rodzącego się ZSRR oraz co i raz wybuchających ambicji Niemiec. Liderów zwycięskiego obozu Ententy nie przekonał jednak pomysł Piłsudskiego. Popularności nie zyskał również wśród samych narodów, które miałyby wejść w skład federacji.
W międzywojniu, w II RP idea wciąż była żywa, zwłaszcza że od 1926 roku to Piłsudski sprawował autorytarną władzę. Nic jednak z niej nie wyszło z powodu napiętych relacji Polski z Litwą i Czechosłowacją. Po wojnie w okresie PRL, zwolenników Międzymorza można było odnaleźć w szeregach opozycji demokratycznej (KPN, środowisko pisma „Niepodległość”). W III RP idea raczej spełzła na margines, choć w pewnym zmienionym kształcie kultywował ją prezydent Lech Kaczyński, którego myśl polityczna miała wpływ na obecnego prezydenta RP, Andrzeja Dudę.
Reaktywacja? Nie do końca
Ideę Trójmorza, która nie tylko z nazwy ma się różnić od Międzymorza, niemal od początku swojej kadencji forsuje i wprowadza w życie prezydent Andrzej Duda. Na marginesie – to właśnie ta geopolityczna koncepcja może stać się jego najważniejszą spuścizną. Już we wrześniu 2015 r., podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku, zaczęło rysować się porozumienie, wtedy z inicjatywy ówczesnej prezydent Chorwacji Kolindy Grabar-Kitarović i Andrzeja Dudy, które później nazwano Trójmorzem.
Pierwszy oficjalny szczyt miał miejsce w Dubrowniku w dniach 25-26 sierpnia 2016 r. Odważna, zakrojona na szeroką skalę inicjatywa zyskała szerokie poparcie, czasem nawet ponad podziałami. Jak przedstawiano wówczas ideę Trójmorza i czym miała się różnić od Międzymorza? Jak sama nazwa wskazuje, Trójmorze ma sięgać aż do trzech mórz – od Bałtyckiego, przez Adriatyckie po Czarne, więc w swojej skali ma obejmować większy obszar geograficzny. Ponadto, nie jest nastawiona na współpracę w zakresie politycznym. Nie ma mowy o tworzeniu federacji, czy nawet jakiegokolwiek rodzaju sojuszu politycznego.
Od samego początku jak mantrę politycy wszystkich państw będących częścią Trójmorza powtarzają, że projekt ma charakter gospodarczy. Współpraca w zakresie inwestycji infrastrukturalnych to główne zadanie Trójmorza, które tworzy kilkanaście państw: Austria, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Polska, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry. Jak widać, wszystkie te państwa są członkami Unii Europejskiej, co sprawia, że Trójmorze zostało przedstawione jako projekt wewnątrzunijny.
Choć pierwszy szczyt w mekce milionów turystów oraz miejscu, gdzie nagrywano popularny na całym świecie serial „Gra o tron”, Dubrowniku, zorganizowano w dosyć widowiskowy sposób, to kulminacyjne show Trójmorza miało nadejść około rok później.
Stany Zjednoczone wsiadają na pokład
Po długich staraniach udało się, zaledwie kilka miesięcy po zaprzysiężeniu, zaprosić do Warszawy prezydenta USA Donalda Trumpa. Poza jego pamiętnym wystąpieniem na placu Krasińskich w Warszawie (które przez wielu komentatorów politycznych w USA zostało uznane za najważniejsze podczas kadencji) i bilateralnym spotkaniem z prezydentem Andrzejem Dudą, Trump wziął również udział w II Szczycie Trójmorza.
Amerykański przywódca wyraził poparcie Stanów Zjednoczonych dla inicjatywy. Według niego szczyt Trójmorza “uruchomi nową przyszłość dla otwartego rynku taniej energii, który przyniesie większe bezpieczeństwo i dobrobyt wszystkim naszym obywatelom”. „Mamy ogromne zasoby energetyczne, w tej chwili jesteśmy eksporterami energii, dlatego też niezależnie od tego, kiedy jej będziecie potrzebować, po prostu do nas dzwońcie. Stoimy ramię w ramię z krajami Trójmorza” – zapewniał wtedy amerykański przywódca1.
Trump oczywiście widział w Trójmorzu nie tylko koncepcję regionalnej współpracy, która może dać Amerykanom nowe możliwości w Europie Środkowo-Wschodniej ale również czysty interes.
Łupkowa rewolucja
Tu musimy cofnąć się o kilka lat i zboczyć nieco z głównego tematu. W ciągu ostatniej dekady Stany Zjednoczone przeżywają łupkową rewolucję. W latach 2007–2013, dzięki rosnącemu rozpoznaniu złóż łupkowych, odnotowano ponad 6,5-krotny przyrost udokumentowanych zasobów gazu i ropy naftowej. Większe wydobycie surowców z zasobów łupkowych (wydobycie gazu łupkowego w Stanach Zjednoczonych rośnie o 51 proc. każdego roku) pozwoliło zmniejszyć zależność od importowanych surowców energetycznych oraz rozwinąć zależne od energii sektory przemysłu.
Wedle Światowego Forum Ekonomicznego, dzięki eksploatacji niekonwencjonalnych złóż gazu i ropy, powstało 37 tys. nowych miejsc pracy w branży paliwowej i 111 tys. w sektorach zależnych od tej branży2. Powstały one dzięki konieczności zbudowania nowych rurociągów, systemów kolejowych, a także infrastruktury gromadzenia surowca i odwiertów. Rewolucja energetyczna w Stanach stała się sztandarem kampanii wyborczej Donalda Trumpa, obiecującego amerykańskim obywatelom utrzymanie pozycji dominującego na świecie supermocarstwa i urzeczywistnienia hasła by „Ameryka ponownie stała się wielką”.
Łupkowy sukces nie zdarzył się przypadkowo i nie narodził się w jedną noc. Aż 18 lat trwały prace nad odpowiednim udoskonaleniem technologii (odwierty horyzontalne oraz szczelinowanie hydrauliczne), które doprowadziły do rewolucji w wydobyciu gazu ze złóż łupkowych. Okazało się to możliwe dzięki zaangażowaniu przedsiębiorstw, jednostek naukowych, a także wsparciu ze strony amerykańskiego rządu sprzyjającemu innowacjom w sektorze wydobywczym. Wysiłki firm inwestujących w odwierty w skałach łupkowych wspierał finansowo Departament Energii oraz aparat fiskalny poprzez zmiany prawa podatkowego, stwarzającego system ulg i zachęt znanych jako Nonconventional Fuels Tax Credit. Wsparcie merytoryczne udzielało kilkanaście dużych instytucji naukowo-badawczych, tak jak University of Texas w Austin czy Jackson School of Geosciences. Jedna wielka synergia sektora prywatnego, nauki oraz instytucji państwowych były potrzebne, aby dokonał się niemal cywilizacyjny skok, z którego w Stanach skorzystali niemal wszyscy.
W 2019 r. nadszedł historyczny moment, a nawet dwa. Po pierwsze, krajowa produkcja energii przekroczyła zapotrzebowanie. Po drugie, w ubiegłym roku USA zostały liderem… redukcji emisji dwutlenku węgla3. Oczywiście w liczbach bezwzględnych ale właśnie dzięki upowszechnieniu się gazu z łupków, którym został zalany rynek, co spowodowało spadek jego cen oraz transformacji wielu elektrowni węglowych w gazowe jedna z dwóch największych gospodarek świata najbardziej zredukowała emisje. Kluczem był tani gaz, który produkuje około dwa razy mniej CO2 niż węgiel.
W rosyjskich objęciach
Stąd w USA powstała niebagatelna podaż, która właściwie już nie mieściła się w wiecznie głodnym energii przecież mocarstwie i musiała zostać skierowana na eksport. Tu USA z jednej strony są nowicjuszem, bo zawsze to oni importowali surowce energetyczne a konkurować mają z gigantami, którzy na różny sposób tranzytują surowce od wielu dekad.
Z drugiej zaś strony wciąż kontrolują kluczowe morskie szlaki handlowe a ich wpływy rozciągają się na całym globie. Amerykanie szukali więc wyłomów w tradycyjnych przepływach handlowych gazu, aby móc wstawić nogę w drzwi dawnym kontraktom i wrzucić swój skroplony gaz. Operacja ta udała się w Polsce, która również na gwałt potrzebowała dywersyfikacji dostaw błękitnego paliwa.
Od niemal trzech dekad obowiązuje nas tzw. kontrakt jamalski – podpisana z Gazpromem umowa na import błękitnego paliwa gazociągiem Jamał. Zależność niemal całości naszego importu gazu od Rosji stanowiła przez długie lata miękkie podbrzusze naszego bezpieczeństwa energetycznego. Co więcej, kuriozalny przebieg negocjacji prowadzonych z polskiej strony przez ówczesnego wicepremiera Waldemara Pawlaka ws. przedłużenia umowy w latach 2009-2011, sprawia, że za rosyjski gaz płaciliśmy nierynkowe, zawyżone stawki4. Rząd PO-PSL w końcu przedłuża kontrakt do 2022 roku.
Jeszcze w 2016 roku importowaliśmy z Rosji aż 88,9% ogółu sprowadzanego gazu ziemnego. Dzięki nadzwyczajnej mocy przerobowej terminala LNG w Świnoujściu udało się zmniejszyć ten wolumen do zaledwie 60,2% w 2019 r. (przy systematycznie rosnącym zapotrzebowaniu)5. Tę lukę wypełnił m. in. właśnie gaz zza Oceanu Atlantyckiego.
Nie byłoby to możliwe, gdyby nie podjęta jeszcze przez Lecha Kaczyńskiego inicjatywa ws. budowy terminala LNG w Świnoujściu. Jeszcze przez rząd Kazimierza Marcinkiewicza6 została uznana za inwestycję strategiczną dla Polski. Kontynuowana przez rząd PO-PSL, w grudniu 2015 roku terminal został oddany do użytku. Infrastruktura jest intensywnie wykorzystywana od początku rządów Zjednoczonej Prawicy. Terminal jest chyba jednym z nielicznych przykładów współpracy elit politycznych ponad podziałami i kontynuacji strategicznych dla Polski projektów niezależnie od tego, kto sprawuje władzę.
W latach 2016-2018 skroplony gaz przypływał do gazoportu z różnych stron świata, głównie z Kataru, mniej z Norwegii i USA. W samym 2018 r. na 23 metanowce, z arabskiego kraju przybyło 18, z Norwegii – 4, a z USA zaledwie 1. Wykorzystanie terminala systematycznie rosło – w 2016 r. wynosiło 33%, w 2017 – 30%, w 2018 – 55%, a w 2019 – już 70%. Szacowane wykorzystanie w 2020 r. to aż 85%7.
Kierunek dostaw na bazie wieloletniego kontraktu został ustalony przez PGNiG w 2018 roku. Umowa, podpisana na 24 lata z amerykańskim koncernem Cheniere, stabilizuje strukturę dostaw LNG dla terminala w Świnoujściu. Łącznie w latach 2019-2042 zakupimy od koncernu 29,52 mld ton skroplonego gazu, co po regazyfikacji da 39,7 mld m3 gazu ziemnego8. Rocznie, od 2023 r. Cheniere dostarczy nam zatem 1,95 mld m3.
Kontrakt ten nie wyklucza w żadnym razie zakupów u innych dostawców, wolumen dostaw od Cheniere nie zapewni nawet 10% naszego rocznego zapotrzebowania na gaz.
Nie tylko Polska boryka się z problemem jednego głównego dostawcy gazu ze wschodu – ponad 75% importu pochodzącego od Gazpromu to również domena Czech i Węgier.
Korytarz Północ-Południe
Podpisanie wieloletniego kontraktu pomiędzy PGNiG a Cheniere nie byłoby możliwe bez porozumienia politycznego. Kontrakt ten, w ogóle koncepcja zaopatrywania Polski i regionu w gaz przez USA, wynika bezpośrednio z idei Trójmorza. Zresztą, został on podpisany w obecności prezydenta RP i sekretarza ds. energii USA.
Znacznie ambitniejszym projektem, będącym pewnego rodzaju przedłużeniem, czy rozbudowaniem tych kontaktów handlowych, jest koncepcja korytarza gazowego północ-południe. Miałby on łączyć najbardziej oddalone od siebie kraje Trójmorza i jednocześnie inicjatorów sojuszu, czyli Polskę i Chorwację.
Korytarz ten byłby dosyć nietypową formułą. Zwykle gazociągi łączą obszar wydobycie gazu z konsumentami. Na obu końcach tego projektu funkcjonowałyby terminale LNG – po jednej stronie Świnoujście, po drugiej zaś Krk, bowiem władze Chorwacji właśnie na malowniczej i popularnej turystycznie wyspie konstruują gazoport. Spotkało się to rzecz jasna z oporem lokalnych władz oraz mieszkańców, którzy wśród zagrożeń wymieniali szkodliwy dla przyrody charakter projektu9.
Niemniej jednak ten strategiczny projekt obecnie jest w budowie. Podobnie jak Baltic Pipe, który połączy norweski szelf kontynentalny z całym systemem. Sytuacja jest o tyle korzystna, że fundamenty gazowej osi północ-południe już istnieją. Polski system przesyłowy zawiera połączenie z terminala LNG w Świnoujściu, ciągnące się przez województwa zachodnie i południowe aż na Ukrainę. Jakich elementów obecnie brakuje?
Po pierwsze brakuje interkonektora ze Słowacją, który znajduje się obecnie w budowie. Ponadto brakuje połączenia Polska-Czechy, którego przyszłość jest niewiadomą. Ostatnim elementem korytarza będzie połączenie systemu przesyłowego kończącego się w Słowenii z terminalem LNG w Krk. Gaz-System zapowiada, że pierwsza transza gazu popłynie przez korytarz w sezonie zimowym 2022-202310.
Co więcej, jako że wszystkie kraje, przez które gazociąg będzie biegł należą do Unii Europejskiej i spełnia on wymogi „Projektu o znaczeniu wspólnotowym” („Project of Common Interest”), Komisja Europejska przyznała inwestycji specjalny status.
Połączenie ze Słowacją będzie miało długość 61 kilometrów i będzie prowadziło z gminy Strachocina do Velke Kapusany. Łączna wartość projektu to 269,35 mln euro, z czego 107,74 mln zostało pokrytych ze środków unijnych, w ramach programu CEF („Connecting Europe Facility”)11.
Jeśli chodzi o interkonektor czeski, to ostatnie informacje na jego temat ujrzały światło dziennie w lipcu, gdy agencja Reutera opublikowała plany czeskiego operatora Net4Gas na lata 2021-2030. Jego budowa ma być na razie zawieszona12.
Korytarz oczywiście może funkcjonować z połączeniem słowackim, choć bez czeskiego będzie niepełny. Pełna infrastruktura Korytarza Gazowego Północ-Południe jest niemal gotowa i będzie stanowić ważny element bezpieczeństwa energetycznego wszystkich państw, które dzięki niemu będą mogły dywersyfikować dostawy błękitnego paliwa.
Podstawy instytucjonalne
Kolejne milowe kroki w krótkiej ale intensywnej historii Trójmorza to założenie w 2019 roku przez Bank Gospodarstwa Krajowego i rumuński Exim Bank, Funduszu Inwestycyjnego Trójmorza, który ma być finansową podporą inicjatywy. Kolejne szczyty – trzeci, czwarty i piąty odbyły się w Bukareszcie (2018), Lublanie (2019) i Tallinie (2020), czyli w stolicach kolejnych państw współtworzących Trójmorze.
Sam fundusz miał do dyspozycji na początek 500 mln euro. Każde z państw członkowskich będzie mieć otwarty dostęp do funduszu, po otrzymaniu odpowiednich zezwoleń. W oficjalnym komunikacie do udziału w funduszu zaproszono także prywatnych inwestorów, fundusze emerytalne i inwestycyjne. Cel inwestycyjny określono kwotą 3-5 mld euro. To właśnie z tych pieniędzy mają być realizowane strategiczne inwestycje infrastrukturalne, energetyczne i cyfrowe.
„Fundusz będzie się angażować, na zasadach komercyjnych, w projekty infrastrukturalne o całkowitej wartości do 100 mld euro, przy czym potrzeby regionu Trójmorza oszacowano na ponad 570 mld euro. Fundusz ma aktywizować inne źródła finansowania, takie jak środki poszczególnych krajów regionu czy fundusze unijne. Strategia inwestycyjna funduszu zakłada możliwość inwestowania w różnorodne projekty, na różnych etapach realizacji” – napisano w komunikacie13. W październiku BGK ogłosiło, że zwiększyło udział w funduszu do poziomu 800 mln euro14.
Do tego wszystkiego siedem giełd państw z regionu, Polski, Węgier, Słowacji, Czech, Chorwacji, Rumunii i Słowenii szykuje wspólny indeks CEEplus15.
W ramach kwestii finansowych warto przypomnieć jeszcze jedną zapowiedź. W lutym bieżącego roku Mike Pompeo, sekretarz stanu USA zapowiedział, że jego kraj przeznaczy miliard dolarów na inwestycje energetyczne w ramach Trójmorza16. I choć taka kwota to grosze przy realnych potrzebach na choćby jeden element infrastruktury (sam Baltic Pipe będzie kosztować od 1,6 do 2,2 mld euro17), to ważniejsza jest symbolika i gest Stanów Zjednoczonych, które chcą pokazać, że nie wspierają inicjatywy tylko werbalnie.
To zaledwie początki, ani kwoty, ani zakres działań i inwestycji na razie nie robią ogromnego wrażenia. Jednak dla każdego kto obserwuje Trójmorze, inicjatywę mającą zaledwie kilka lat, jasne jest, że machina ruszyła. Od koncepcji i kolejnych szczytów, przez zaangażowanie światowego mocarstwa, aż po budowę konkretnych projektów, tworzenie zrębów instytucjonalnych i finansowych wizja bloku państw zjednoczonych we wspólnym wysiłku rozwoju cywilizacyjnego nabiera tempa.
Możemy dzięki niej nie tylko pozyskać nowe drogi, szlaki komunikacyjne i handlowe ale zbudować niezależność, suwerenność energetyczną, większą odporność na wstrząsy oraz dynamiczny, bo tworzony wspólnymi siłami, rozwój gospodarczy.
Artykuł został pierwotnie opublikowany w kwartalniku “Myśl Suwerenna. Przegląd Spraw Publicznych” nr 2(2)/2020.
[Grafika: Terminal LNG Świnoujście – Nabrzeże Kapitańskie; Autor: Marek Kwiatkowski]
_______________________________
1. https://www.prezydent.pl/aktualnosci/wydarzenia/art,664,szczyt-trojmorza-z-udzialem-prezydenta-usa.html
2. https://www.energetyka24.com/lupkowe-nieprzeminelo-z-wiatrem-analiza
3. https://energetyka24.com/jak-usa-staly-sie-liderem-redukcji-emisji-kluczem-jest-tani-gaz-komentarz
4. https://www.energetyka24.com/rewolucja-na-jamale-kuriozalna-umowa-z-gazpromem-przechodzi-do-historii-analiza
5.http://pgnig.pl/aktualnosci/-/news-list/id/pgnig-mniej-gazu-z-rosji-rosnie-import-lng/newsGroupId/10184?changeYear=2020¤tPage=1
6. https://www.pb.pl/marcinkiewicz-rzad-zdecydowal-o-budowie-gazoportu-293546
7. https://www.cire.pl/item,191423,13,0,0,0,0,0,polskie-lng—podsumowanie-2019-roku.html
8.http://pgnig.pl/aktualnosci/-/news-list/id/pgnig-24-letni-kontrakt-z-cheniere-podpisany-dostawy-amerykanskiego-lng-do-polski-rusza-w-2019-roku/newsGroupId/10184
9. https://www.energetyka24.com/alea-iacta-est-czyli-bitwa-o-terminal-lng-w-chorwacji
10. https://biznesalert.pl/polska-czesc-korytarza-polnoc-poludnie-bedzie-gotowa-w-2022-roku/
11. https://www.gaz-system.pl/nasze-inwestycje/integracja-z-europejski-systemem/polska-slowacja/
12. https://www.reuters.com/article/us-net4gas-pipelines-idUSKCN24H1XK
13. https://biznesalert.pl/fundusz-trojmorza-bgk/
14. https://media.bgk.pl/113038-fundusz-trojmorza-rosnie-bgk-zwiekszyl-udzial-w-funduszu-trojmorza-o-250-mln-euro
15. https://forsal.pl/artykuly/1428603,ceeplus-powstanie-indeks-trojmorza-gpw-i-6-gield-regionu-szykuja-ceeplus.html
16. https://www.energetyka24.com/pompeo-usa-przekaza-do-1-mld-usd-krajom-trojmorza-na-inwestycje-energetyczne
17. https://www.cire.pl/item,146814,1,0,0,0,0,0,przewidywany-koszt-budowy-baltic-pipe-to-ok-16-22-mld-euro.html